Jak wspominałam ostatnio, moją festiwalową listę priorytetów podczas Nowych Horyzontów otwierają zawsze filmy z konkursu głównego w Cannes. W tym roku przyjechało ich aż 11, z czego udało mi się dotrzeć na 8. Misję uważam za wykonaną.
6. Służąca (Ah-ga-ssi, reż. Chan-wook Park, 2016) – 9/10 ♥
Moje wielkie zakochanie tegorocznego festiwalu: „Służąca” to film, po którym musiałam wyjść i przewietrzyć się z papierosem na uspokojenie, żeby opanować drżenie kolan. Ale po kolei.
„Służąca” to adaptacja powieści Sary Waters pt. „Złodziejka”, co może odebrać nieco radości z seansu tym, którzy sięgnęli wcześniej po książkę. Nie ma jednak powodów do obaw – chociaż trudno mi określić (z uwagi na nieznajomość pierwowzoru), czy Park przenosi fabułę i postaci na ekran wiernie, strona wizualna filmu, napięcie i dynamika poszczególnych scen pozwalają cieszyć się seansem bez względu na kontekst. Fani twórczości tego reżysera nie będą rozczarowani: zdjęcia jak zwykle rzucają na kolana, sceny erotyczne sprawiają, że pod widzem uginaja się nogi, a przemoc nie pozwala odwrócić wzroku i każde obserwować z zafascynowaniem. Chociaż pod względem brutalności „Służąca” jest jeszcze subtelniejsza niż „Stoker”, to fascynuje w tym samym stopniu. Jasna i klarowna na pozór sytuacja, w jakiej znajdują się bohaterowie na początku opowieści, zalicza kolejne twisty i zwroty akcji, dezorientuje odbiorcę i nie gubi jego uwagi ani na moment.
Sprytna Sook-hi jest wytrawną złodziejką i razem ze swoim partnerem w zbrodni, oszustem wcielającym się w postać przystojnego hrabiego, ma za zadanie przejąć kontrolę nad majątkiem ślicznej Hideko, kontrolowanej przez okrutnego wuja. Na tle zderzenia kultur, zarówno koreańskiej z japońską jak i wschodniej i zachodniej, rodzi się jednak uczucie, które stanie się punktem wyjścia do zupelnie nowej gry. Kto kim manipuluje? Kto tu w zasadzie jest ofiarą, a kto myśliwym? Czwórka bohaterów ostrożnie przesuwa swoje figury po planszy, do samego końca nie zdradzając strategii: każde z nich ma odmienny plan i pomysł na wyjście z impasu. Obronną ręką z pojedynku wyjdą ci, którym będzie ze sobą najbardziej po drodze. Zanim to jednak nastąpi, wiele musi się wydarzyć.
Park bawi, fascynuje, zwodzi i mami, wciąga w kolejne pułapki, manipuluje symbolami, zaskakuje, odkrywa wszystkie karty tylko po to, żeby za chwilę przyznać się, że asa zachował na ostatnią chwilę. Po raz kolejny tworzy film obliczony na zbajerowanie i uwiedzenie widza, nie popada jednak przy tym w śmieszność ani w banał, dostarczając – jak zawsze – widowiska kłębiącego się od mrocznych emocji i tłumionego, perwersyjnego pożądania.











