„Second Hand” zniechęca na samym starcie, strasząc z okładki porównaniem do stylu hiszpańskiego reżysera. Na szczęście treść broni się sama i „polski Almodovar” (jak rzekomo określa twórczość autorki Agnieszka Holland) nie wywołuje pełnego zażenowania uśmiechu na ustach czytelnika. Pozostając pod wpływem tej analogii, można faktycznie doszukać się w powieści motywów i atmosfery bliskich twórczości hiszpańskiego reżysera lub „Stu latom samotności” Marqueza. Joanna Fabicka nie jest Almodovarem ani Marquezem, ale nie znaczy to, że brak jej talentu.
„Second Hand” zaskakuje. Tytuł i krótki opis zamieszczony na skrzydełkach wydania sugerują kolejny produkt stereotypowo pojmowanej „literatury kobiecej” lub też gorzki obraz wyeksploatowanej w rodzimej kulturze Polski pijącej, której nieobca jest wszelka patologia. Jednak świetnie nakreślone sylwetki bohaterów oraz fabuła zbudowana na krawędzi realizmu przekonują, że jest w tym coś więcej, a autorka nie sięga po seks, przemoc i degenerację jedynie po to, żeby zaszokować czytelnika.
Jak u Marqueza, śledzimy w „Second Handzie” losy rodu o przeklętej krwi. Kobiety skazane są na cierpienie i samotność nie przez swoje własne błędy, ale z powodu uwięzienia w schemacie przekazywanym z matki na córkę: brak miłości, narastająca wrogość, oddalenie i emocjonalna pustka są elementami systemu, w którym bohaterki funkcjonują i z którego nie ma ucieczki. I w tym ujęciu jest to literatura kobieca z prawdziwego zdarzenia – skupiona na bohaterkach, dla których mężczyźni stanowią tylko tło: występują w roli oprawców lub są przypadkowymi ofiarami tak niszczycielskiej jak i nieświadomej swojej mocy kobiecości, której ulegają. Kobiety Fabickiej są pełne pasji, której nie potrafią wyrazić i która spala je od środka (Beata przeżywająca spontaniczne orgazmy), nie potrafią funkcjonować w stanie równowagi. Seks i ciało zawsze są czymś obciążone – jeśli nie grzechem, to przynajmniej poczuciem winy. Przyjemność pochodząca z pożądania jest moralnie dwuznaczna (lub wręcz przerażająco jednoznaczna), a ta małżeńska – pozbawiona emocji, służąca jedynie wypełnieniu obowiązku lub prokreacji. To, co dozwolone, nie budzi przyjemności, to, co zakazane – kusi, ale i niesie konsekwencje.
Podupadający pensjonat Second Hand we wsi Podlewo jest azylem dla bohaterek i ich gości, przyciąga uciekinierów i tych, których dotychczasowe życie z jakiegoś powodu się skończyło. Dla niektórych jest końcem ich drogi. Budynek, który siłą rzeczy jest dla Femi, Cecylii i Edzi domem, to epicentrum świata, w którym nie warto marzyć – każda z opisanych historii przekonuje, że sny dają jedynie złudną nadzieję. Marzyciele muszą umrzeć, a bohaterowie Fabickiej chcą przecież przetrwać za wszelką cenę, akceptując odbierającą nadzieję rzeczywistość i uznając ją za normę, nie mając żadnego porównania i punktu odniesienia poza rodzimym Podlewem. Śmierć staje się kwestią paradoksalnie nieświadomego wyboru – psychosomatyczna choroba przychodzi, gdy następuje ostateczne rozbicie osobowości i uszkodzenie duszy, a jednostka traci chęć do dalszej walki. Jednocześnie wszelkie próby wprowadzenia zmian kończą się tragicznie, bohaterom towarzyszy zawsze wszechogarniający marazm i samoudręczenie, niemożność przełamania schematu.
Nieco trudno wyróżnić tu główną postać, ale oś fabularna skupia się wokół nastoletniej Femi i jej obarczonego straszną tajemnicą pochodzenia. Umyślnie przerysowana rzeczywistość przedstawiana oczami dziewczynki realizuje do pewnego stopnia wytyczne realizumu magicznego, co od samego początku sugeruje, że elastyczna i wciąż niezdegenerowana psychika dziecka może być jedyną szansą na przełamanie wspominanego schematu. Femi poznajemy w momencie, kiedy wkracza w okres dojrzewania – ostatni moment jej niewinności jest jednocześnie ostatnim, w którym może uciec od przekleństwa swojej krwi. Nagła zmiana i odkrycie prawdy o nieznanej dotąd matce uruchamiają zaskakujący ciąg przyczynowo-skutkowy, losy spokrewnionych kobiet splatają się pomimo dzielących je odległości i – połączone w abstrakcyjny sposób – prowadzą do apokalipsy. Sacrum miesza się z profanum na podobieństwo światopoglądu kultur tradycyjnych, pierwotne instynkty i żądze zaczynają brać górę, a ciało przejmuje kontrolę do tego stopnia, że nawet emocje odczuwane są w sposób fizyczny.
„Second Hand” należy do tych książek, które – odczytane właściwie – mają moc wstrząsnąć czytelnikiem. Pod gorzkim poczuciem humoru i groteską obrazu podupadłej, zacofanej wsi kryje się refleksja na temat kondycji człowieka uwięzionego w świecie pozbawionym drogi ucieczki. Joanna Fabicka, chociaż zamyka opowieść nadzieją na nowy początek, wyraża dobitnie brak wiary w postępującą wolno ewolucję jako rozwiązania istniejącego problemu. I tak oto Femi stoi w rzece krwi, na zgliszczach znanego jej świata, patrząc na pożogę. Klątwa musi zostać przełamana krwią, świat musi spłonąć, żeby mógł się odrodzić; odkupienie wynurza się z bólu i cierpienia, pochłaniając niewinne ofiary – bo w Second Handzie nie ma miejsca na drugą szansę.
„Second Hand” możesz kupić za pośrednictwem tego linka – drobny procent od sprzedaży książki trafi wówczas na moje konto. Dokonując zakupu, przyczyniasz się do rozwoju bloga i umożliwiasz mi odwlekanie w nieskończoność momentu, kiedy będę musiała wziąć się za prawdziwą pracę. Z góry dziękuję.
Znajdź mnie na Goodreads.
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, obserwuj mnie na Facebooku lub Twitterze. Zwłaszcza na Twitterze. Tam jest po prostu fajniej. Jeśli jednak wolisz Facebooka, dołącz do mojej grupy „Wygrzebki: pretensje do kultury”, która w założeniu ma stać się miejscem do merytorycznej dyskusji na związane z kulturą tematy niekoniecznie z pierwszych stron gazet.