10 kont, które warto obserwować na Instagramie
Nie jestem instagramowym wymiataczem. Nie umiem robić zdjęć (ponoć iPhonem 4s można zrobić całkiem niezłe, ale nie wtedy, kiedy się jest mną), nie mam za grosz poczucia smaku i nie posiadam cierpliwości do układania przedmiotów na blacie biurka w taki sposób, żeby wyglądały atrakcyjnie. Zresztą, musiałabym to biurko najpierw przetrzeć z kurzu i odbitych od kubka herbacianych kółek, co sprawia, że odechciewa mi się wszystkiego. Druga sprawa, że ten kierunek w fotografii, zwany przez mojego szefa kasiotuskowym nie pasuje chyba za bardzo do mojego stylu życia: żeby całość nabrała pozorów realizmu, obok pięknych kwiatów, mądrej książki i filiżanki z herbatą musiałabym postawić rolkę papieru toaletowego marki Tesco Value i antyperspirant do stóp Scholla 3 w 1, bo tak własnie, do cholery, wygląda rzeczywistość odarta z zasypki dla niemowląt.
Zresztą, herbatę pijam częściej z litrowego kubka.
Kiedy spożywam paszę w restauracji, prawie zawsze zapominam, durna, że trzeba ją sfotografować, zanim zeżre się równo połowę. Poza tym wciąż trochę mi głupio – ludzie dookoła tego nie robią, mam wrażenie, że do miejsc, gdzie chodzę, nie dotarła wciąż jeszcze ta moda. A może to świat, który otacza mnie w social mediach, jest tylko maleńkim wycinkiem prawdziwego życia? Może poza internetem wciąż żyją ludzie, z którymi nie wstyd jest pójść na obiad?
W domu trochę łatwiej, bo nikt nie patrzy, ale cóż z tego, skoro własnoręcznie przygotowany posiłek nie wygląda wcale dekoracyjnie, nieważne, przez ile przepuszczę go filtrów? Raz udało mi się z twarożkiem: zreflektowałam się w ostatniej chwili, pamiętając jaki jest właściwy porządek rzeczy – należy Sfotografować, zanim Zamieszasz.
Wszystko sprowadza się do tego, że jestem zbyt leniwa, żeby mieć lifestyle. Pozostaje mi więc proza życia.
Instagram traktuję zatem jak wirtualny pamiętnik, przechowując w nim wszystkie ścinki codzienności, które chcę utrwalić. Ten podejrzany twór powyżej na przykład to nie tylko wczorajszy makaron, ale także potencjalny Szatan pastafarian. Praise the Lord! krzyknęłam w kuchni i stwierdziwszy, że żart ten jest zbyt dobry, żeby go zmarnować, utrwaliłam w pośpiechu. #Mniebawi, sam rozumiesz, mam dziwne poczucie humoru i chociaż chciałabym, żeby moje życie było ładne, zaczynam godzić się z myślą, że przegrałam na starcie. Dołącz do mnie.
Podczas swojej przygody z social mediami spotkacie dwie zasadnicze grupy ludzi: tych, którzy chcą wiedzieć wszystko i być wszędzie oraz tych, którzy spuszczają się nad swoimi kontami i prowadzoną w ich obrębie działalnością tak bardzo, że zapominają o oddychaniu. Przedstawiciele tej drugiej grupy powiedzą Ci na przykład, ilu maksymanie powinno się mieć znajomych na fejsie, żeby ogarniać, ile kont warto obserwować na Twitterze, a ile na Instagramie. Maksymalnie. Teoretycznie wiem to wszystko, praktycznie nie za bardzo się tym przejmuję i Wam polecam zrobić to samo, zwłaszcza wtedy, kiedy korzystacie z tych narzędzi w celach prywatnych i rozrywkowych. A jeśli chcecie osiągnąć popularność na Instagramie, polecam jedną z trzech niezawodnych dróg:
– bądźcie piękni i róbcie dużo selfie
– zostańcie sławni jak diabli
– róbcie naprawdę zajebiście dobre zdjęcia
Istnieje jeszcze droga czwarta, najtrudniejsza: należy mieć Pomysł. Celowo używam tu wielkiej litery, bo zwykły pomysł to za mało. Przyjrzyjcie się bliżej poniżej zamieszczonym linkom – niektóre z tych kont nie mają ani fotek dobrej jakości ani znanego nazwiska w opisie strony, a jednak zbierają dziesiątki i setki tysięcy fanów. Dlaczego? Sprawa jest prosta: za tym sukcesem stoi błyskotliwa idea. Niejeden zakrzyknąłby pewnie ja też bym tak umiał, ale cóż, wiadomo to nie od dziś: kiedy geniusz już coś wymyśli, nierzadko nawet niepiśmienny Seba z osiedla z kołczanem prawilności na smukłej talii potrafi to powtórzyć. Ostatecznie szympansa też można nauczyć wielu rzeczy, a geniuszami nie nazywamy ludzi, którzy potrafią wbijać gwoździe, tylko tych, którzy te gwoździe oraz pasujące do nich młotki zaprojektowali.
Nie dziękujcie, nie trzeba. Btw, oczywiście wiecie, że na Instagramie można wysyłać wiadomości prywatne?
Dzisiaj mam dla Was 10 instagramowych kont, które być może poszerzą Wasze listy obserwowanych. Polecam!
Nazwa tego kanału mówi o nim wszystko, co musicie wiedzieć. Od ślicznych chłopców do przystojniaków w typie George’a Clooney’a, do wyboru, do koloru. Cieszą oko.
2. noel.alva
Nie jestem fanką USA i nie ciągnie mnie tam za cholerę, ale kiedy patrzę na te zdjęcia Los Angeles, myślę sobie, że Kalifornia to jednak piękne miejsce jest. Magiczny klimat, spójna koncepcja, piękne dziewczyny – trudno się nie rozmarzyć.
3. mermaidians
Wszystkie możliwe kolory włosów w jednym miejscu – oczywiście, te tęczowe. Jeśli marzy Wam się jakaś szalona fryzura na lato (albo w ciągu roku), to warto tu zajrzeć.
Moda w wersji superminimalistycznej. Oszczędna , stonowana kolorystyka + przemyślany, naprzemienny układ zdjęć.
Coś dla wszystkich fanów symetrii i #foodporn: cieszy oko, prowokuje ślinianki.
W piekle jest specjalny krąg przygotowany dla kobiet, które zabierają swoich chłopaków i mężów na zakupy. Poza tą wąską grupą facetów, którzy to lubią (jeden z moich byłych chłopaków bawił się na zakupach jakieś 100 razy lepiej niż ja), zdecydowana większość ma szansę znaleźć się na tym profilu. Kocham ten profil ze względu na jego uniwersalną wymowę: pokazuje, że złe i głupie kobiety trafiają się bez względu na rasę, wyznanie i wiek. A także, że każdego, nawet najgroźniejszego zakapiora drobna blondyneczka może chwycić krótko za pysk i zmusić do noszenia w zębach jej torebki.
7. kessara
Jak na kogoś, kto pała niechęcią do USA, śledzę zaskakująco dużo profili dokumentujących amerykańską rzeczywistość. Ale w tym przypadku trudno się dziwić: wycinki z „wietrznego miasta” zachwycają tu i fascynują. Chicago chyba nigdy jeszcze nie podobało mi się aż tak bardzo.
8. justynides
Justyna dużo szlaja się po Beskidach i pisze bloga With love. O Beskidach. Ostatnio błysnęła naprawdę świetnym tekstem, z którego dowiedziałam się między innymi, że Bieszczady to też Beskidy. Justynę znajdziecie także na Facebooku, a tymczasem dołączcie do niej na Instagramie – jeśli kochacie polskie góry i leśne ostępy, zakochacie się też w tych zdjęciach.
Paulinę pamiętam jeszcze z czasów szafiarskiego bloga candice88 i projektu Girls Watch Porn – jej kolorowe, zakręcone stylówki mocno zapadły mi w pamięć. Osobiście poznałyśmy się 3 lata temu w Gdańsku (świetna dziewczyna) – dzisiaj, kiedy patrzę na te stare foty i porównuję je z tym, co robimy dzisiaj, nie mogę wyjść ze zdumienia, ile się zmieniło. Instagram Pauliny to ogrom słodyczy z lekkim podtekstem i sporą dawką retro wspomnień: Polly Pocket, czekoladki Ritter Sport, My Little Pony… Nie mogę się oprzeć!
10. pawelkadysz
Paweł robi obłędne zdjęcia, ale to tylko jedna z rzeczy, którymi się zajmuje. Być może kojarzycie go z bloga Otóż to! lub rozpoznajecie jako autora fotografii publikowanych na Unsplashu. A może znacie projekt Tookapic? Kupujecie jego layouty stron internetowych? Nieistotne: zastanowicie się nad tym później. Póki co, przyjrzyjcie się z bliska jego Instagramowi.
A jakie są Wasze ulubione konta na Instagramie? Podrzućcie linki w komentarzach (nie na fejsie, proszę ślicznie, bo na fejsie mi to ginie w natłoku innych linków i przyszłe pokolenia nie bedą mogły z Waszych poleceń skorzystać)!