Kuba Rozpruwacz powraca na ulice Londynu – mordując niewinne kobiety, tajemniczy przestępca odtwarza zbrodnie wiktoriańskiego mordercy i prowadzi wyrafinowaną grę z policją. A może wcale nie chodzi o policję? Może obiektem zainteresowania zbrodniarza jest tak naprawdę jedna osoba, młoda funkcjonariuszka Lacey Flint, która sama skrywa mroczne tajemnice? Sharon J. Bolton przywraca do życia legendę kultowego angielskiego „rzeźnika” i sprawnie tworzy portrety psychologiczne bohaterów, lecz jej opowieści brakuje lekkości i napięcia, jakie charakteryzują tytuły oparte na analogicznym zamyśle, jak np. Klub Dantego Matthew Pearla.
Sam pomysł wydaje się skazany na sukces – książka na pewno zainteresuje pasjonatów historii Kuby Rozpruwacza, którzy kolekcjonują wszystkie tropy wiodące do odkrycia jego prawdziwej tożsamości. W Ulubionych rzeczach nie brakuje gotowych szablonów, charakterystycznych dla literatury tego typu: jest morderca-szaleniec, który z jakiegoś powodu naśladuje historyczne zbrodnie, jest błyskotliwa policjantka, która ma na punkcie tych zbrodni swoistą obsesję i dysponuje ogromną wiedzą na ich temat, są wykłady na temat hipotez oraz przywoływanie starych dokumentów, jest gra z czasem, w której górą jest bezlitosny przestępca. Oczywiście, do czasu. Mimo nagłego zwrotu akcji w kulminacyjnym punkcie opowieści uważny czytelnik przynajmniej częściowo rozwikła zagadkę. Puenta, chociaż zgrabna, nie wyróżnia Ulubionych rzeczy spośród podobnych pozycji. Bolton sięga po znane rekwizyty i utarte schematy – pomimo prób zaskoczenia odbiorcy, jej książka z pewnością nie przeciera nowych szlaków w obrębie gatunku.
Największym problemem powieści pozostają jednak bohaterowie – nie są biało-czarni, a ich zachowania i reakcje wydają się zrozumiałe i naturalne, ale brakuje im charyzmy. Główna bohaterka, Lacey, nie budzi sympatii czytelnika, stanowczo za dużo rozmyślając na swój temat i niemal każdym swoim posunięciem dając wyraz głęboko skrywanej traumie. Pomimo głębi charakterów, postacie wykreowane przez Bolton są momentami po prostu nudne. Częstotliwość, z jaką ulegają swoim słabościom i ilość rys na psychice, które chętnie obnażają przy niemal każdej okazji sugerują, że w kreowanym przez pisarkę świecie zdrowie psychiczne, emocjonalna stabilność oraz życie nieskalane ogromną tragedią i poważnymi dramatami praktycznie nie istnieją.
Ulubione rzeczy to jedna z tych książek, które świetnie czyta się podczas długiej podróży pociągiem – wciąga, jednak nie wymaga od czytelnika przesadnego zaangażowania i skupienia. Po skończeniu lektury tytuł i nazwisko autorki prawdopodobnie nie zostaną zapamiętane na długo – w pamięci pozostanie tylko blady zarys fabuły „książki o Kubie Rozpruwaczu”. Być może przypadnie ona do gustu mniej wymagającym odbiorcom, którzy od literatury tego rodzaju oczekują przede wszystkim rozrywki – czytelnicy poszukujący nowatorskich rozwiązań lub interesującej formy prawdopodobnie poczują się mocno rozczarowani. Bo Ulubione rzeczy można przeczytać w wolnej chwili, ale nie jest to lektura, z którą koniecznie należy się zapoznać.
RECENZJA OPUBLIKOWANA NA PORTALU GILDIA.PL.