Słowo na „k”: Majgull Axelsson – „Pępowina”
Na kolejną książkę Majgull Axelsson czekało wiele osób. Szwedzka pisarka zdążyła już zaskarbić sobie sympatię także i polskiego czytelnika, a to wszystko za sprawą wiarygodnych, przejmujących bohaterów i oszczędnego języka. Chociaż pojawiły się głosy, według których nie jest to najlepsza powieść autorki, „Pępowina” nie zawodzi pokładanych w niej oczekiwań. „Seria z miotłą” wydawnictwa W.A.B. po raz kolejny dostarcza odbiorcom prozę najlepszego gatunku.
Jesienny sztorm zamienia restaurację „U Sally” w schronienie i jednocześnie tymczasowe więzienie dla kilku niepowiązanych – wydawałoby się – ze sobą w żaden sposób osób. Odcięci od zalanego wodą miasteczka Arvika ludzie w oczekiwaniu na pomoc starają się zachować spokój, jednak szybko okaże się, że nie jest to takie łatwe. Tragedia, która będzie miała miejsce, stanie się początkiem całego łańcucha zmian i procesu odkrywania tajemnic, także tych, które bohaterowie skrywają przed samymi sobą – Axelsson po mistrzowsku konstruuje postaci pojawiające się na kartach „Pępowiny”, tworząc dla każdej z nich silne psychologiczne podstawy. Dzięki temu Minna, Anette, Ritva i Marguerite to wyraziste sylwetki kobiece, które pod maską pozorów skrywają cały ocean wewnętrznych napięć i ogrom problemów.
Zamieszczony przez wydawcę opis sugeruje prozę przesyconą klaustrofobicznym klimatem niczym z „Mgły” Kinga, jest to jednak sugestia myląca – atmosfera nie zagęszcza się tu przez samo zamknięcie i poczucie izolacji, ale z powodu konfliktów między bohaterami, których nie próbują oni nawet przesadnie ukrywać. Odosobnione miejsce jest raczej przestrzenią sprzyjającą refleksji i spojrzeniu na pewne sprawy z dystansu, nie zaś klatką wywołującą panikę i zwierzęce instynkty. Dzięki temu położona na wzgórzu restauracja staje się czymś w rodzaju czyśćca lub miejsca próby, w którym wydarzą się rzeczy niepozwalające na obojętność i zachowanie starych nawyków. Sztorm zmieni wszystkich – pozwoli Minnie pogodzić się z tragedią z przeszłości, Marguerite – zrozumieć, co powinna zrobić dla dobra samej siebie i swojego syna, Tyronowi – docenić znaczenie tego, co posiada. Dzięki trudnym chwilom i niemożności odwracania się w dalszym ciągu od prawdy Anette skonfrontuje się z rzeczywistością, a Sofia zazna wreszcie spokoju. Cierpiąca matka natomiast dostanie szansę na to, żeby spojrzeć w oczy oprawcy swojej córki i wyrzucić z siebie tłumiony ból.
„Seria z miotłą” wydawnictwa W.A.B. to cykl poświęcony literaturze tworzonej przez kobiety, ale niekoniecznie tylko dla kobiet. Wydawane w obrębie cyklu pozycje obalają stereotyp literatury „kobiecej” – miałkiej, traktującej głównie o miłosnych rozterkach płytkich bohaterek lub epatującej tanim dramatyzmem. To książki, których podbierania z półek swoich partnerek, sióstr i koleżanek mężczyźni nie powinni się w żadnym wypadku wstydzić. Lektura „Pępowiny” powinna sprawić przyjemność (chociaż może to niewłaściwe słowo) każdemu, kto ceni sobie realistyczne postaci zmagające się zarówno z wielkimi dramatami (śmierć dziecka, alkoholizm, próba samobójcza syna), jak i z cichą, codzienną nieumiejętnością okazywania uczuć we właściwy sposób. Bohaterowie Axelsson to my sami i ludzie dookoła nas – pozornie normalni, zwykli, odnajdujący się w rzeczywistości, która ich otacza, ale w głębi naznaczeni traumą z przeszłości. Minna, Sofia, Ritva i Anette pokazują, że umiejętność kochania jest w pewnym sensie dziedziczona i że trzeba zostać jej nauczonym, w przeciwnym wypadku może przybrać zdegenerowaną formę: tytułową pępowinę trzeba przeciąć w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób, nie za wcześnie i nie za późno, nie radykalnie, ale także nie próbując na siłę zmusić potomka do pozostania na zawsze dzieckiem.
W rzeczywistości „Pępowina” traktuje właśnie o tym – toksyczne więzi między rodzicami i dziećmi sprawiają, że te drugie po osiągnięciu dojrzałości nie są w stanie zbudować zdrowych relacji ani z partnerami, ani z własnymi latoroślami. Dysfunkcyjna – chociaż na zewnątrz wyglądająca zwykle w miarę poprawnie – rodzina przestaje być oparciem, dom przeobraża się we wrogie terytorium, z którego trzeba uciec za wszelką cenę. Nieznajomość dobrego wzorca staje się przekleństwem i dotyka najmłodsze pokolenie, które, nie potrafiąc wprowadzić zmiany, sięga po drastyczne środki.
Z drugiej strony najnowsza książka Axelsson mówi wiele o samych kobietach i ich położeniu we współczesnym świecie. Są silne, odnoszą mniejsze i większe sukcesy, potrafią walczyć o swoje – a jednak wciąż są tłamszone przez otaczających je, dominujących mężczyzn. Pomimo tego, że każda ma za sobą znaczący dorobek i jest samodzielna, pozostają podporządkowane patriarchatowi: mężom, ojcom, szefom, męskim twarzom z przeszłości. Mają świadomość piętna ladacznicy, kobiety upadłej, która służy tylko zaspokajaniu samczych zachcianek i nie zasługuje tym samym na szacunek – nie jest od tego wolna ani ambitna Ritva, ani tym bardziej przedsiębiorcza Minna, zaś dla młodej i zdolnej Sofii znamienne słowo na „k” okaże się fatalne w skutkach. Autorka stawia przykrą diagnozę: rozpaczliwe pragnienie miłości i bliskości nie ma prawa być zaspokajane wbrew społecznym normom. Wielość kompleksów i lęków związanych z ojcami (zarówno ojcami głównych bohaterek jak i ich potomstwa) prowadzi sportretowane w „Pępowinie” kobiety na skraj przepaści, z której rzucą się one w ramiona mężczyzn niepróbujących nawet zaspokoić ich emocjonalnych potrzeb.
Zakończenie niesie jednak pewną nadzieję: imię wykrzyczane w twarz mężczyźnie, który doprowadził do tragedii nastolatki, jest jasno postawioną granicą. Matka nie może pozwolić na to, żeby ktokolwiek krzywdził bezkarnie jej dziecko. Kobieta nie pozwoli dłużej krzywdzić samej siebie. Tu, w finale powieści, rozpoczyna się u Axelsson ostateczna walka – nie o władzę, ale o prawo do bycia kochaną i szanowaną bez względu na wszystko.
„Pępowinę” możesz kupić za pośrednictwem tego linka – drobny procent od sprzedaży książki trafi wówczas na moje konto. Dokonując zakupu, przyczyniasz się do rozwoju bloga i umożliwiasz mi odwlekanie w nieskończoność momentu, kiedy będę musiała wziąć się za prawdziwą pracę. Z góry dziękuję.
Znajdź mnie na Goodreads.
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, obserwuj mnie na Facebooku lub Twitterze. Zwłaszcza na Twitterze. Tam jest po prostu fajniej. Jeśli jednak wolisz Facebooka, dołącz do mojej grupy „Wygrzebki: pretensje do kultury”, która w założeniu ma stać się miejscem do merytorycznej dyskusji na związane z kulturą tematy niekoniecznie z pierwszych stron gazet.