Wygrzebki marcowe
Ostatnio ktoś mi zwrócił uwagę, że korzystam z grafik z Unsplasha i przecież jak to tak, bo wszyscy blogerzy z nich korzystają i wszędzie te same obrazki. Chciałam to jakoś mądrze skomentować, ale ciśnienie spadło i mózg mi się wykoleił, powiem tylko, że nie znajduję słów, aby wyrazić, jak bardzo mam to gdzieś. I tyle. No offence, oczywiście.
Wiosna jest zdecydowanie spoko. Wiecie, spoko – to takie słowo, którego ponoć nie znają dziennikarze, a przynajmniej którego używaniem się nie plamią. Też spoko. Ja tam zawsze uważałam, że poprawność gramatyczna nie jest czymś, z czego należy być przesadnie dumnym, bo każdy, kto skończył gimnazjum powinien mieć zdolność jasnego wyrażania myśli. Inaczej nie powinien był tego gimnazjum kończyć. W każdym razie to tak jak umiejętność sikania do toalety: łaski nikomu nie robisz, że trafiasz do dziury, naprawdę. A jeśli nie trafiasz, to przynajmniej wysikaj na kaflach „Damę z łasiczką” czy innnym tchórzem i zrób ze swojej ułomności talent. Bycie kiepskim jest dla lamerów – jeśli już musisz być gorszy, bądź gorszy spektakularnie. Dlatego właśnie piszę, że spoko jest.
Wypuściłam się dzisiaj na spacer zwiadowczy po mojej nowej dzielnicy – krążę bez celu po wąskich ulicach, gubię się na prostych drogach i odkrywam, że dom jest zupełnie gdzie indziej niż myślałam. Ale jest spoko – za ciepło mi w swetrze i cienkim płaszczu, zaczyna się czas ulicznego softporno, młoda cielęcina na chodnikach i na ławkach, odsłonięte bicepsy okolicznych dresiarzy, wiecie, te sprawy. Smog wtłacza powietrze z powrotem do płuc, myślę – zaraz, jakie powietrze? Zbyt głębokie oddychanie grozi utratą przytomności, gołębie są tak nażarte, że chodzą już po trawnikach, zamiast latać, czają się, bestie, krążą jak hieny w poszukiwaniu kolejnych bezpańskich kawałków chleba. Chociaż salcesonem też zapewne nie pogardzą.
Miasto wiosną jest trochę drapieżne. Czuje się, że gdzieś po tą zwiewną, jeszcze nienabrzmiałą słońcem powłoką czai się coś wyszczerzonego w przewrotnym nieco uśmiechu, jak kot z Cheshire. Niebawem będzie lato i będzie też orgia: seks, półnagie ciała, emocje i wibracje. Jak co roku.
***
A na te wciąż jeszcze wiosenne wieczory – garść dobrych linków z sieci. Wygrzebków, znaczy:
1. Lubie sekrety? Cudze sekrety? Dobra, dobra, przestańcie ściemniać, wszyscy lubią. Tutaj, na PostSecret znajdziecie ich całe mnóstwo: ten niesamowity projekt zawiera tajemnice osób z całego świata, które dzielą się nimi na kartkach pocztowych. Post your secret. Don’t be afraid.
2. 40 dziwnych zdjęć z dawnych lat, które musisz zobaczyć. Naprawdę musisz. Mnie wbiło w podłogę zwłaszcza to z numerem 19. War is hell, you know?
3. Nie czytam blogów książkowych – unikam kontaktu z recenzjami przed przeczytaniem konkretnych książek, bo jestem potwornie zarozumiała i nie lubię, kiedy moja opinia jest w jakiś sposób zapośredniczona. Miasto książek to jeden z nielicznych wyjątków – szalenie lubię, kiedy inni pokazują mi coś, czego podczas lektury sama nie zauważyłam. Tutaj dowiecie się, co Narnia ma wspólnego z siedmioma grzechami głównymi. Bo ma.
4. Rzecz stara, ale wciąż robiąca wrażenie – oto jedna z wielu dróg do zostania idealnym rodzicem. Oraz prawdopodobnie najlepsza do stworzenia doskonałych zdjęć z dzieciństwa potomkowi. Brawa za kreatywność, wykonanie, chęci i za to, że młodzi rodzice nie zabili w sobie dzieci. Lilly, Leon – adopt me!
5. W tym miesiącu przepadam zwłaszcza za Journalistką. Zwłaszcza za tym, co publikuje w kategorii „off the topic”. Zwłaszcza kiedy pisze, że nie chce z nikim obcym rozmawiać o produktach, które używa będąc naga lub gdy węszy jazz lub seks. Ona cała jest jak jazz i seks. Ostra jak brzytwa, pociągająca jak opiaty.
6. Chcecie wiedzieć, co Mark Twain myślał o Jane Austen? Albo Faulkner – o Hemingwayu? Tutaj możecie przeczytać, jakimji hejterami byli i są najbardziej znani pisarze świata. Nie owijają w bawełnę!
7. Myślicie, że wszystkie dzieci są piekne? Cóż, nieprawda. W każdym razie w renesansie na pewno nie były. Ugly Renaissance Babies to dowód, z którym trudno polemizować.
8. Bored Panda nigdy nie zawodzi: oto 40 najgorszych tytułów książek oraz okładek, jakie widzieliście. „Games you can play with you pussy” to tylko początek. A nie jest to bynajmniej wprowadzenie do sztuki masturbacji.
9. Stara, ale wciąż paraliżująca mocą sesja Stevena Meisela Spellbound. Piękna, przerażająca, szalona. Skojarzenia z Labiryntem Fauna wydają się całkiem na miejscu.
10. Na dobranoc – 20 krótkich (bo zaledwie dwuzdaniowych) horrorów, które być może nie pozwolą Wam dzisiaj zasnąć. A przynajmniej wywołają dreszcz niepokoju. Częstujcie się i… karaluchy pod poduchy!