Oskarżają mnie czasami o to, że mam talent, w twarz mi rzucają. Mówię wtedy no raczej i ze spokojem ducha akceptuję fakt, że żyję w systemie, który promuje zdolnych leni. Chciałabym Ci powiedzieć, że jest inaczej, albo przynajmniej zapewnić Cię, że przykro mi z tego powodu, ale obiecałam kiedyś mamie, że nie będę kłamać i naprawdę staram się tego nie robić.
Dalej, powiedz mi, że mam o sobie zbyt wysokie mniemanie. Nie jesteś w stanie zarzucić mi niczego, co mogłoby mnie zaskoczyć. Zafiksowałam się na autoanalizie i zawsze myślę w pierwszej i o pierwszej osobie. Spróbuj wyłapać te subtelne różnice między słowami, które krążą gdzieś dookoła: egotyzm, egoizm, egocentryzm. Tak często mylisz je, kiedy do mnie i o mnie mówisz, kiedy próbujesz określić mnie w kilku zdaniach i myślisz, że jeśli wydaje Ci się, że znasz mnie tak dobrze, to jednocześnie wiesz lepiej, co dla mnie najlepsze. Co gorsza – sądzisz (oczywiście, mylnie), że masz prawo podjąć za mnie moje własne decyzje. Tak jakby ktoś kiedyś prosił Cię, abyś pomógł mi nie popełniać błędów.
Pisze się. Wiesz, czemu się pisze? Cisza nocna w mieście wybija o 22.00 i nie wolno krzyczeć po nocach, budzić sąsiadów. Zresztą, sąsiadów to nie obchodzi: żyją w XXI wieku, w ludzkim ulu, w roju informacji i dezorientujących sygnałów. To nie wieś polska i nie przedmieścia, to nie 30 lat temu, nie znasz nowych ani autochtonów i wolisz, żeby tak zostało, bo gdyby stało się inaczej, mogliby – nie daj Boże – poprosić kiedyś o przysługę, chcieć wymienić w windzie parę zdawkowych uwag. Żyjemy w blokach z wielkiej płyty jak szczury ściana w ścianę, niemalże oko w oko i ząb w ząb, a jednak pokusa, by zaglądać w cudze okna jest jakby mniejsza, jak gdyby to, co jest na wyciągnięcie ręki, nie było już tak kuszące. Razem jemy, wdychając zapach cudzego obiadu, mimo woli bierzemy udział w powoływaniu nowych żyć i nocnej rekreacji, gdy zza dykty dochodzi nas, jak ktoś dochodzi raz po raz i rama łóżka rytmicznie uderza w ścianę. Wiemy, że facet po lewej chyba umiera od 20 lat bezustannie, bo nikt, kto tak kaszle, nie może przecież nie umierać, a on tak codziennie, od 6 rano zaczynając do późnych godzin nocnych umiera, nie pozwala spać i umiera wytrwale, kawałek po kawałku, przypominając nam o dniu sądu. Z grzeczności nie wtrącamy się w cudze życia i sprawy, aż przez sufit zaczyna nam przeciekać krew do salonu, wtedy w obronie własnych paneli zwracamy taktownie uwagę tej rudej z góry. Ruda ma dzisiaj podbite oko. Ciekawe, co się stało, tak myślimy przez 15 sekund, a potem rytmicznie zaczynamy rzucać zdawkowe dzień dobry do wszystkich pozbawionych twarzy mijanych na korytarzu, na wszelki wypadek nie pomijając żadnej, bo nigdy nie wiadomo: być może to swój, nawet jeśli wygląda dzisiaj nieco nieswojo.
Pisze się. Wiesz, czemu się pisze? Powiem Ci, tak zupełnie między nami, że wcale nie trzeba bębnić w klawiaturę: to tylko kwestia zrozumienia, w jaki sposób najlepiej oddychać, wypuszczać powietrze wstrzymywane nerwowo przez długie godziny, które nie dawały momentu wytchnienia. Kiedy w gorączce szukasz środków wyrazu, czasami tylko przypadek przesądza o tym, czy trafisz na metaforę, czy może uda Ci się zamknąć myśl w takcie: proste 2/4 lub obłąkane 7/8, a może po prostu rozlejesz myśl akwarelą i odtąd zawsze już będziesz myślał obrazem. Mówisz mi, że mam talent, jakby ta potrzeba była darem, jakby dało się inaczej, jak gdybyś naprawdę wierzył w to, że na starcie dostajesz coś więcej niż tylko palące pragnienie ekspresji i zupełny brak symboli. Patrzysz na mnie i wydajesz się myśleć, że to nie boli, że któregoś dnia budzisz się po prostu i potrafisz ubierać myśli w cokolwiek zechcesz, nie okupując tego wcześniej dziesiątkami bezsennych nocy i snami o substancjach, które być można otwierają głowę, z której wyrywa się wszystko na wolność i czujesz, człowieku, jak to napiera od wewnątrz na czaszkę, ale brakuje słów, tak bardzo ich brakuje, język nie nadąża i nie nadąża ręka i po raz kolejny dajesz się pokonać, toniesz w pozbawionych sensu znakach.
Pisze się. Wiesz, po co się pisze? Powiedziałabym Ci, że dla sławy i monet, ale kiedy próbuję to z siebie wykrztusić, ze śmiechu nie mogę przestać płakać, próbuję złapać oddech. Możesz dostać talent w ręce i po prostu oszaleć, bo jeśli da się złapać ten talent za pysk i zamknąć w definicji, wtedy nie byłby niczym innym jak pewną tendencją do określonej formy przekazu. I wierz mi, czasami lepiej rodzić się bez tendencji, bo im są większe, tym większa odpowiedzialność za sensy.
Pisze się. Wiesz, kiedy się pisze? Pisze się, kiedy po autostradzie w głowie zaczyna przejeżdżać zbyt wiele pojazdów w tym samym czasie i ostatecznie tworzy się korek, a przecież po to buduje się autostrady, żeby przejechać szybko z A do B. Talent, nawet ten mały, polega na tym, że wiesz, że w praktyce rzadko jeździ się po wektorach i to, co wydaje się najprostszym rozwiązaniem, komplikowane jest bezustannie przez setki detali, które dostrzegasz, chociaż wolałbyś ich nie widzieć. Nic nie jest proste, kiedy zaczynasz rozkładać nic na części pierwsze – jak głupi, szukasz koła zamachowego i znajdujesz tylko obłąkaną kukułkę: tak właśnie wygląda mechanizm wielu zdarzeń.
Pisze się. Wiesz, czemu się pisze? Zbyt często po prostu dlatego, że inaczej nie da się już rozmawiać.