Zakupy? Tylko online
Tekst powstał we współpracy z firmą Picodi
Zakupy budzą we mnie uczucia ambiwalentne: w tym samym czasie kocham je i ich nienawidzę. Relaksują mnie i sprawiają sporo frajdy, ale i doprowadzają do granic wytrzymałości psychicznej. Potrafię tygodniami chodzić w dziurawych dżinsach i odwlekać kolejną wizytę w Lee czy Wranglerze, ale kiedy nieopatrznie kliknę logo przekierowujące mnie do ulubionego sklepu internetowego, jestem dla świata nieobecna przynajmniej na godzinkę. Albo i dwie. Albo trzy.
Prawdę mówiąc, nie chodzi nawet o kupowanie. Po prostu jako rasowy control freak pielęgnujący swoje urocze kompulsywne zaburzenia niezwykle lubię coś organizować, ustawiać w kolejności, porządkować, segregować, katalogować. Staram się z tym nie przesadzać, więc w ramach walki z własnymi słabościami na chacie mam zawsze piękny, kolorowy bałagan, ale nie zmienia to faktu, że kiedy dopada mnie stres, nic tak nie koi moich skołatanych nerwów jak buszowanie po zasobach sklepów internetowych, porównywanie produktów, dodawanie ich do koszyka, wyrzucanie, tworzenie wish list.
Te szalone polowania rzadko kończą się faktycznym wydawaniem pieniędzy. Zwykle lubię przemyśleć zakup, przespać się z nim, porównać ceny we wszystkich możliwych miejscach, poczytać na spokojnie o parametrach, zastanowić się, czy na pewno aby potrzebuję akurat tego płaszczyka, tych butów, tych słuchawek w kształcie łebków pand. Zazwyczaj nie potrzebuję. Kiedy jednak przypadkiem podczas kojenia zszarpanych nerwów wpadnę na coś, co i tak planowałam kupić, a co objawia mi się oto w atrakcyjnej cenie, nie waham się długo. BIERE TO.
Co można kupować online?
Osobiście kupuję online totalnie wszystko. Zaczynam na papierze toaletowym zamawianym raz w miesiącu razem z całą spożywką i chemią z hipermarketu, a kończąc na drogiej biżuterii i perfumach. Ubrania, buty, torebki, długopisy, klocki Lego, kawa, herbata, bielizna, elektronika, książki. Prezenty dla ludzi, którzy byli grzeczni i zasłużyli na prezenty. Żarcie dla kota, gdybym miała kota. Te pachnące kostki, które się wrzuca do kibla, żeby osiągnąć efekt cytrynowej świeżości.
Zgromadzone w ten sposób zapasy uzupełniam na bieżąco jedynie świeżymi warzywami, owocami, mięsem i pieczywem. Te szalone zakupy załatwiam wówczas w drodze do pracy lub w osiedlowym sklepiku, w którym wszystko jest cholernie drogie, ale że lubię właściciela, to przepłacam. Z burrito z kołdry, w które zawijam się codziennie z laptopem, wypełzam jeszcze w celu kupienia nowych dżinsów, czyli średnio raz na pół roku, bo mniej więcej taką żywotność mają noszone codziennie dżinsy w XXI wieku. Jest to czynność nieodmiennie bolesna, przykra i frustrująca, jako że we wszystkich spodniach wyglądam dokładnie na tyle, ile ważę, a ja tej wagi nigdy nie akceptuję. Lustro bezlitośnie upokarza mnie w przebieralni, przypominając bardzo szybko, dlaczego nienawidzę zakupów i galerii handlowych. Niestety, tej jednej rzeczy online kupić nie potrafię, chociaż odkąd odkryłam sensowny model spodni, skłaniam się ku zamawianiu go do śmierci przez stronę internetową Wranglera.
Kosmetyki? Oczywiście. Kiedy tylko wiem, jakiego zapachu czy tuszu do rzęs dokładnie szukam, na pewno nie pofatyguję się po niego osobiście. Kiedy nie wiem – nie chodęe na zakupy, bo trzeba być doprawdy kamikaze, żeby w drogerii, w otoczeniu zapachów i sztucznego światła podejmować jakiekolwiek decyzje. Konsekwentnie jednak od dobrych 6 lat kupuję Masterpiece (Max Factor) i wymiennie kilka zapachów, a do tego sięgam tylko po sprawdzone marki, więc cały proces zajmuje mi online parę minut. W czasie których, nieprawdaż, drugą ręką obsługuję paczkę żelków. Siedząc w dresie. Cieplutkim, misiatym dresie. Bardzo polecam ten styl życia.
Zupełnie serio marzę o świecie, z którego znikną wszystkie galerie handlowe, a zakupy dostarczane będą w ciągu kilku godzin od zamówienia. A przymierzanie? Poczytajcie o FerBuy. Fajna sprawa.
Jak kupować online?
Nikt nie mówi, że nie ma żadnych haczyków. Ale hej – ostatecznie jest ich nie mniej niż podczas zakupów w sklepach stacjonarnych. Wypunktujmy sobie zatem, jak buszować wśród oferty sklepów internetowych tak, żeby wyjść z tego z twarzą i koszykiem wypełnionym tylko tym, czego się później nie będzie żałować.
1. Korzystaj z narzędzi!
Przemyślana (lub nawet nie) wishlista pozwoli Ci zapanować nad nieplanowanymi zachciankami. Za każdym razem, kiedy znajdziesz coś, co Ci się obłędnie podoba lub czego potrzebujesz, a z jakiegoś powodu obecnie nie możesz sobie na to pozwolić, dodaj produkt do listy. W sieci znajdziesz wiele stron, które oferują takie narzędzie – całkiem nieźle sprawdzi się także Pinterest, a w przypadku ubrań np. Polyvore. Od biedy możesz korzystać w tym celu nawet z Pocketa. Ważne jest, żeby w jednym miejscu zgromadzić wszystkie swoje obiekty pożądania, a potem, wraz z upływem czasu, eliminować te nie aż tak pożądane lub zastępować je innymi.
Szukaj w sieci zniżek, kodów rabatowych (na Picodi znajdziecie dziesiątki rabatów zgromadzonych w jednymi miejscu!) i limitowanych ofert specjalnych. Sprawdź terminy wyprzedaży konkretnych marek, obserwuj uważnie końcówki sezonów i trzymaj rękę na pulsie, kiedy nadchodzą Black Friday oraz Cyber Monday. Chociaż w Polsce nie jest to jeszcze standard, coraz więcej sklepów oferuje naprawdę atrakcyjne upusty i darmową wysyłkę w te dni.
Jeśli kupujesz w jakimś sklepie regularnie, newsletter może być Twoi przyjacielem. Podobnie możesz skorzystać na zapisaniu się do programu lojalnościowego – sama jestem w zasadzie chyba w każdym, który mi w życiu zaoferowano. I wiesz co? Naprawdę z wielu korzystam!
Twoim najlepszym kumplem jest porównywarka cen. Sprawdzaj dokładnie, co oferują różne sklepy, ile kosztuje wysyłka (może istnieje opcja odbioru osobistego, a sklep masz zaraz za rogiem?) i czy jesteś w stanie rozbić jej koszt, zamawiając np. inne potrzebne Ci rzeczy.
2. Uważaj na podróbki!
To plaga zwłaszcza w przypadku kosmetyków – perfumy kupione na internetowej aukcji niekoniecznie muszą okazać się tymi, którymi chcesz się spryskać. Unikaj ryzyka, zamawiając drogie, markowe produkty tylko w sklepach, które dają Ci gwarancję autentyczności. Sprawdź np. ofertę Sephory z 20% zniżką!
Opinie na temat autentyczności produktów oferowanych w danych sklepach internetowych z kosmetykami znajdziesz m.in. na forum Wizażu – użytkowniczki zabierające tam głos bezlitośnie rozprawiają się z fałszywkami. Pamiętaj, że świadomy zakup podróbek jest przestępstwem! Jeśli produkt wydaje Ci się podejrzanie tani, a nie masz pewności co do renomy sklepu lub sprzedawcy na allegro, lepiej odpuść. Oszczędzisz sobie nerwów i rozczarowania.
Problemu z podróbkami możesz uniknąć, zamawiając produkty bezpośrednio na stronie marki. Nie wierz w to, że oferowane tam ceny są wyższe niż te w multibrandowych sklepach online: sprawdź np. ofertę Tchibo z 60% zniżką na wybrany asortyment i 40% zniżki na ekspresy Caffisimo!
3. Czytaj uważnie!
Poświęć chwilę na zapoznanie się z opisem produktu. Czy ta śliczna ramka na zdjęcie będzie wciąż taka śliczna, kiedy uświadomisz sobie, że ma 5cm wysokości i jest zrobiona z plastiku? Czy gruby, puchaty, ale akrylowy sweter jest najlepszym rozwiązaniem na mroźną zimę? Sprawdź, co na temat wybranego przez Ciebie produktu mówią inni: wiele sklepów oferuje możliwość zamieszczania minirecenzji, z których można dowiedzieć się np. czy rozmiarówka jest zawyżona lub zaniżona oraz czy kolor w rzeczywistości odpowiada temu na zdjęciach. Nie możesz dotknąć, powąchać i zobaczyć w trójwymiarze, więc weź pod uwagę opinię innych – wbrew obiegowej opinii agencje reklamowe mają lepsze rzeczy do roboty niż zalewać internet fejkowymi pochwalnymi komentarzami. Przynajmniej zazwyczaj.
Sprawdź także dokładnie, jakie są koszta zwrotu i wymiany – sklepy z droższym asortymentem często oferują te usługi za darmo, przynajmniej te lepsze sklepy. Dowiedz się, jak długo trwa rozpatrzenie reklamacji i ile trwa sama wysyłka. Weź pod uwagę, że w okresie świątecznym czas ten może się wydłużyć – pamiętaj o tym przy zamawianiu prezentów!
Dlaczego warto kupować online?
Weź pod uwagę, ile czasu i energii oszczędzasz, zamawiając produkty prosto do domu. Naprawdę chce Ci się po pracy czy uczelni spędzić długie godziny w galerii handlowej, w całym tym hałasie, w ostrym sztucznym świetle, targając kurtkę pod pachą i denerwując się z powodu wysuszającej oczy i nos klimatyzacji? Porównaj ceny w dużych sklepach z książkami i zabawkami z tymi, które oferują sprzedawcy internetowi (protip: ci sami sprzedawcy nierzadko oferują swój towar na allegro jeszcze taniej) – nawet po doliczeniu kosztów wysyłki możesz zaoszczędzić sporo kasy. Którą możesz później, nieprawdaż, przewalić. Na przykład na nowe koronkowe majtki. Albo mrożony jogurt. Albo całą serię mrożonych jogurtów.
Buszowanie w sieci sprawia, że unikam stresu: nie czuję już tej palącej potrzeby mordu, kiedy ktoś przede mną płaci drobniakami za nowy motocykl albo kosiarkę albo kiedy wyładowuje z wózka 500 tysięcy batoników i rzuca na taśmę. Nie wkurzam się z powodu niewciśnięcia tyłka w za małe dżinsy, co powoduje, że w samych majtkach na owym tyłku muszę wyzierać zza zasłonki i prosić sprzedawcę o podrzucenie mi innego rozmiaru. Nie muszę w końcu użerać się z koleżanką, która we wszystkich 48 przymierzonych sukienkach wygląda równie fantastycznie, ale wciąż nie może się zdecydować.
Nie bez znaczenia jest również większy wybór – dzięki zakupom online wybieram bezstresowo rzeczy z całego świata, sprowadzam sobie egzemplarze kolekcjonerskie, zamawiam personalizowane gadżety, robię coś na zamówienie, oglądam piękne wyroby handmade. Nie muszę skazywać się ani na chińszczyznę serwowaną w galeriach handlowych ani na błąkanie się po zakazanych rejonach miasta w poszukiwaniu małych sklepików schowanych w suterenach.
Decyzje zakupowe podejmuję bez pośpiechu, sącząc herbatę w fotelu, z nogami podwiniętymi pod tyłek, grzejąc się w zaciszu dresu i okazjonalnie sprawdzając, co słychać w lodówce. Bez stania w kolejkach, bez presji ze strony obsługi sklepu, bez desperacji powodowanej faktem, że to już 86 para spodni, a mnie się wciąż nic nie podoba. Bez problemu.