Ania, Tomek i Pan Samochodzik: książki z dzieciństwa, które musisz sobie przypomnieć
Zaczęłam uczyć się czytać mniej więcej rok później: za elementarz posłużyła „Wyborcza”. Być może moje losy potoczyłyby się inaczej, gdyby ktoś wpadł na pomysł zastąpienia jej Pismem Świętym? Obecności tego ostatniego jednak nie przypominam sobie w domu rodzinnym: oto, jak pokrętnymi ścieżkami chadza przeznaczenie. W wieku lat 5 czytałam płynnie, co wydawać by się mogło spełnieniem marzeń każdego rodzica: oto bowiem dziecko nie potrzebuje już towarzystwa do zabawy i nie zawraca dupy całemu światu przez 20 godzin na dobę. Rzeczywistość jednak jak zawsze dogoniła satyrę: nauczyłam się czytać, nie opanowałam jednak sztuki czynienia tego w myślach. A że głos miałam zawsze jak dzwon, po domu niosły się opowieści o księżniczkach, zwierzątkach i wróżkach, odcyfrowywane przeze mnie z wielkim zapałem przez znaczną część dnia aż do późnych godzin wieczornych.
Pamiętam, że wspomniane schody wiodące do szpitala wcale nie wydawały mi się już takie duże, kiedy wróciłam w to miejsce po kilkunastu latach celem porównania. Pamiętam też, że – bezustannie spragniona dźwięku własnego głosu – w latach szczenięcych sama sobie opowiadałam bajki i rozmawiałam nocami ze sobą, kiedy udało mi się wykończyć już wszystkich członków rodziny.
I nie to, że poświęcano mi mało uwagi. Wręcz przeciwnie. Czego jak czego, ale uwagi ze strony najbliższego (a później i dalszego) otoczenia nigdy mi nie brakowało. Mimo to nierzadko zdarzało mi się przedkładać zacisze własnego pokoju i stos książek nad towarzystwo rówieśników, zwłaszcza zimą, kiedy białe ścierwo spowijało okolicę i język przymarzał mi do metalowego guzika kurtki (nie mówcie, że tego nie robiliście, i tak nikt wam nie uwierzy). Chociaż więc przepadałam za badmintonem i meczami siatkówki rozgrywanymi na ulicy, na której za siatkę robiła linia narysowana krzywo wprost na jezdni, to i wiele letnich dni spędziłam w chłodnym, przestronnym pokoju z północną ekspozycją i skośnym dachem, w którym nigdy nie było dostatecznie jasno.