Wygrzebki #36: wiktoriańskie matki-kanapy i motherhood challenge
Wczoraj było grane kobiece piękno, a dziś podejdźmy do kobiecości z innej strony i porozmawiajmy o macierzyństwie. Chociaż nie mam i nie planuję posiadania dzieci, to doceniam poniższe projekty – naprawdę robią wrażenie.
Dawno, dawno temu napisałam taki tekst i chociaż dzisiaj jestem już starsza i moje poglądy mocno wyewoluowały, to wciąz podpisałabym się pod wieloma rzeczami, które wtedy z siebie wyrzuciłam. Dobrze, że nie zdecydowałam się na publikację tekstu, kiedy nie tak dawno mocno się wahałam i sądziłam, że już-już dojrzałam do macierzyństwa, bo teraz musiałabym to odszczekiwać.
Kolejna porcja dobrych linków do kawy już jutro rano!
1. Zacznijmy może zatem właśnie od kobiet, które dzieci mieć z różnych powodów nie chcą. Co z nimi? W dość zaskakującym (przynajmniej na pierwszy rzut oka) tekście Abby Rosmarin… dziękuje bezdzietnym kobietom za to, że te zdecydowały się zrezygnować z macierzyństwa. Dlaczego? Przeczytajcie sami.
To the women who choose not to have kids, I have one thing to say: thank you. (…)
But seriously: thank you. Thank you for recognizing that childrearing isn’t for you and being true to who you are. It doesn’t mean you hate kids. It just means that raising one is not part of your path in life.
2. Kilka lat temu temu rosyjska artystka Jana Romanowa nagle zdała sobie sprawę z tego, że wszyscy jej przyjaciele i znajomi mają już dzieci lub oczekują potomstwa. Zdecydowała się rozpocząć projekt artystyczny, w ramach którego fotografowała śpiące pary – mężczyzn obejmujących swoje ciężarne partnerki. Cykl zdjęć o zbiorczym tytule „Waiting” zrobił na świecie furorę, a o fotografce rozpisawały się krajowe i zagraniczne media – na stronie internetowej artystki możecie dowiedzieć się więcej o bohaterach fotografii.
Cały cykl obejmuje 40 fotografii, na wzór 40 tygodni ciąży. Album zawierający wszystkie zdjęcia można zamówić tutaj.
3. Chociaż to zagadnienie sprzed ponad roku, to temat jest interesujący: w lutym 2016 na Facebooku pojawiło się wyzwanie-łańcuszek dla matek. Zaproszone do zabawy miały opublikować na swoich profilach 5 fotografii, które sprawiają, że czują się one dumne jako matki. Następnym krokiem było oznaczenie w poście 10 kobiet, które publikująca uważała za dobre matki.
W tym tekście Flic Everett ze sporą dozą irytacji krytykuje cały pomysł i punktuje, co jest nie tak ze współczesnym macierzyństwem w dobie internetu i dlaczego dążymy do nierealnego, wypaczonego przez kulturę obrazu „idealnej matki”. Uwaga – obrywa się także blogującym rodzicom!
This insidious idea of motherhood as a beatific vocational calling began with the Virgin Mary, and reached its peak with the Victorian notion of “the angel of the hearth”, when mothers who didn’t have to work, and had nannies and housekeepers and nursery maids rushing about looking after their children, were depicted as celestial beings radiating goodness, their sole purpose on Earth to gather little children to their rustling taffeta bosoms and gently instruct them. These women often died in childbirth, completing their ascent to sainthood in record time. They were not flesh and blood beings, but an idea, created by the prevailing culture, suggesting that mothering was woman’s high and only purpose.
4. Ken Heyman, uznany 83-letni fotograf, odnalazł w swoich archiwach sporą kolekcję czarno-białych zdjęć, zatytułowaną „Matki”: fotografie powstały niemal 50 lat temu na potrzeby książki „Family”, którą Heyman stworzył we współpracy z Margaret Mead. Razem udokumentowali macierzyństwo na całym świecie, unikając posługiwania się kategoriami przynależnymi jednej konkretnej kulturze. Efekt? Zobaczcie sami.
5. Istnieje szansa, że macierzyństwa w takiej odsłonie jeszcze nigdy nie widzieliście. W epoce wiktoriańskiej nie było lustrzanek cyfrowych i czas naświetlania zdjęcia wynosił nawet pół minuty – jak usadzić wiercące się niemowlę, aby udało się zrobić ostre zdjęcie w takich warunkach? W celu uzyskania spodziewanego efektu wiktoriańskie matki przebierały się… za kanapy. W ten sposób kryły się przed obiektywem, eksponując jedynie dzieci, a jednocześnie zapewniały maluchom solidne oparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Tematem zainteresowała się Linda Fregni Nagler, która zebrane fotografie opublikowała w cokolwiek niepokojącym albumie „The Hidden Mother”.