Poza rozum i jeszcze dalej: Grzegorz Gajek – „Ciemna strona Księżyca”
Kraniec zbadanego wszechświata jako motyw w literaturze sci-fi przyciąga pisarzy jak magnes. Grzegorz Gajek nie jest wyjątkiem – wyraźnie zafascynowany granicami ludzkiego poznania oraz stanowiącą temat wielu mitów ciemną stroną Księżyca, w książce „Ciemna strona Księżyca” zabiera czytelnika w podróż do krańców znanego kosmosu. I jeszcze dalej.
Kraniec świata
Ojciec Iulius Decymber, inkwizytor Kościoła, otrzymuje zadanie: ma zbadać, co kryje się za rzekomymi cudami, o których mówią pielgrzymi wracający z odległego układu Empireum. Piąta planeta systemu, gigant o tej samej co układ nazwie, zdaje się mieć nadnaturalne właściwości. Niezwykłe ciało niebieskie emituje tajemniczą moc: statki kosmiczne zbaczają z jego powodu z kursu i giną bez wieści, a ludzie tracą rozum i mówią o zetknięciu z Absolutem. Unoszące się nad planetą Anioły Kartezjusza i przerażająca Strefa Ciszy nie poprawiają sytuacji – Empireum stanowi zagadkę, z którą Kościół musi się zmierzyć.
Jak się okazuje, nie tylko Kościół – tajemnicze zniknięcia statków budzą także zainteresowanie wojska oraz samego Cesarza, który wydaje się mieć dość osobisty stosunek do Empireum. Inkwizytor wyrusza więc na wyprawę w towarzystwie badaczki Breny Tiers, żołnierza Krisa Korda oraz… poety. Ionas Atawafis, autor głośnych „Ksiąg Lucyfera”, poematu, który powstał po ewakuacji artysty ze stacji przeładunkowej Lucyfer w układzie Empireum, dołącza do grupy z powodu wyraźnego polecenia Cesarza. Co kryje się za jego obecnością? Jaki jest związek literata z cudowną i jednocześnie przerażającą planetą? Czym właściwie jest Empireum?
Ciemna strona Księżyca i jeszcze dalej
Gajek niezwykle sprawnie konstruuje klimat powieści: potężnych rozmiarów okręt dalekosiężny typu Centaur, zwany potocznie drzewostatkiem z powodu charakterystycznego wyglądu, jest przytłaczający i mroczny. W klaustrofobicznej, dusznej atmosferze narastającej paranoi nietrudno o wypadki. Nawet najmniejsza nieprawidłowość budzi niepokój załogi, a kolejne ofiary Empireum wprawiają ocalałych w panikę. Za pomocą oszczędnych opisów autorowi udało się świetnie oddać wrażenia, jakie stają się udziałem jego bohaterów: świadectwo zmysłów przestaje być wiarygodne, a umysły odmawiają stopniowo posłuszeństwa. Gazowy olbrzym kusi i mami, przyciąga z niesamowitą siłą i nie pozwala odejść. Koniec końców, celem przestaje być zbadanie planety – najważniejsze jest to, żeby przetrwać, chociaż cała czwórka dobrze wie, że po zetknięciu z tą tajemnicą nigdy nie zaznają już spokoju.
Przesadą byłoby stwierdzenie, że „Ciemna strona Księżyca” jest powieścią wybitną, jednak z całą pewnością zasługuje na miano dobrej lub bardzo dobrej. Zagadka, którą dla czytelników przygotował autor, zasługuje na rozwiązanie, a sama książka – na to, aby poświęcić jej czas i uwagę. Być może w oczach weteranów sci-fi nie jest ona rewolucyjna dla gatunku, ale z uwagi na przystępność formy na pewno zainteresuje tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na polu kontaktu z prozą tego typu. Grzegorza Gajka trzeba natomiast uważnie obserwować – być może mamy w Polsce talent fantastyczny, który zasłużył na większą uwagę.
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, obserwuj mnie na Facebooku lub Twitterze. Zwłaszcza na Twitterze. Tam jest po prostu fajniej. Jeśli jednak wolisz Facebooka, dołącz do mojej nowej grupy „Wygrzebki: pretensje do kultury”, która w założeniu ma stać się miejscem do merytorycznej dyskusji na związane z kulturą tematy niekoniecznie z pierwszych stron gazet.