Wygrzebki #84: latające domy, Nocne Marki i skarpetki z „Krzykiem” Muncha
Wygrzebki polecają się do porannej kawy! Poniżej znajdziecie garść ciekawostek, które umilą Wam jazdę autobusem do pracy, samotne śniadanie lub pozwolą odprężyć się w przerwie od pracy. Jeśli to dla Was za mało i chcielibyście codziennie raczyć się wygrzebkami niezależnie od godziny, a także podzielić się własnymi wykopaliskami z innymi dziećmi, zapraszam do mojej grupy na Facebooku.
Ostatnio najbardziej aktywna bywam na Instagramie (zachęcam zwłaszcza do oglądania stories!) i na Twitterze – wrzucam tam różne ciekawostki i w podły sposób komentuję rzeczywistość. Zapraszam!
1. Na pewno znacie ten obraz, nawet jeśli tytuł niewiele wam mówi. „Nighthawks” (po polsku tłumaczone jako „Nocne marki”) to jedno z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Hoppera. I jak w większości kultowych obrazów kryje się w nim znacznie więcej niż widac to na pierwszy rzut oka. Obejrzyjcie to video z analizą!
2. Przy okazji niedawnej niedoszłej wizyty reżysera, gwałciciela i pedofila Romana Polańskiego (zanim ktoś się zapowietrzy: Roman przyznał się do tych zarzutów przed sądem; nie został skazany tylko dlatego, że uciekl przed karą z USA) w Polsce powrócił jak bumerang temat rozdziału twórcy i dzieła: czy wypada nam zachwycać się książkami, filmami, obrazami czy muzyką stworzonymi przez ludzi, którzy byli (a może i wciąż są) potworami, przestępcami, zwyrodnialcami? Pół biedy, jeśli ci twórcy od dawna nie żyją – podtrzymując pamięć o ich dokonaniach w żaden sposób nie dostarczamy im dodatkowych korzyści. Gorzej, jeśli idąc na wystawę, kupując książkę czy płytę, płacąc za bilet do kina jednocześnie fundujemy przestępcy słodkie i wygodne życie w atmosferze powszechnego uznania i splendoru.
Jak miałby w praktyce ten rozdział wyglądać? Z szacunkiem słuchamy jak artysta opowiada o swojej twórczości, za ciężkie pieniądze kupujemy jego dzieła, żeby mógł żyć spokojnie, tworząc dalej, gratulujemy mu wspaniałego dorobku, po czym spluwamy mu pod nogi, mówiąc „ale tak prywatnie to żeś pan jest świnia”? Czy raczej poprzestajemy na samym wdzięczeniu się do twórcy, a jego przestępstwa i naruszenia norm etycznych kwitujemy lakonicznym „to jego sprawa”, „nie interesuje mnie jego życie osobiste”, potwierdzając jednocześnie, że wybitnym artystom wolno więcej?
Jestem radykałem i brzydzi mnie koncepcja podawania ręki Romanowi Polańskiemu, bo jego miejsce jest w więzieniu i gdyby nie to, że żaden kraj nie chce dokonać ekstradycji (chociaż parę lat temu Szwajcaria była tego bliska), tam właśnie by się znajdował. Nie oglądam jego filmów, podobnie jak od lat nie interesuję się twórczością Woody’ego Allena – na świecie jest bardzo wielu dobrych reżyserów i nie cierpię bynajmniej na brak tytułów do obejrzenia. Twórczość Polańskiego nadrobię sobie spokojnie po jego śmierci.
A co mówią inni? Czy powinniśmy zdejmować ze ścian galerii prace twórców naruszających normy społeczne? Przeczytajcie ten tekst, rozpisany na dwa przeciwstawne względem siebie głosy.
3. Jeśli wkurzają Cię sąsiedzi… spraw sobie latający dom. Seria fotografik autorstwa francuskiego artysty Laurenta Chehere została zainspirowana tradycyjną paryską zabudową. Skojarzenie z animowanym filmem „Odlot” – jak najbardziej na miejscu.
4. China Mieville pozostaje jednym z moich najukochańszych pisarzy fantastycznych. Jego światy niepokoją, fascynują, budzą przerażenie i zachwyt jednocześnie. A ja wciąż nie chcę sięgnąć po ostatnią książkę jego autorstwa, której jeszcze nie przeczytałam, bo wówczas nie zostanie mi już nic. Tymczasem jestem świeżo po „Ostatnich dniach Nowego Paryża”, w której to powieści ożywają dzieła sztuki. Tak, te surrealistyczne też. W zasadzie to przede wszystkim te surrealistyczne. I jak możecie się domyślać, wcale nie wygląda to miło. W tym tekście znajdziecie wszystkie dzieła sztuki wymienione w książce, a samą powieść możecie zamówić tutaj.
5. Polska marka Medicine nie po raz pierwszy sięga do świata sztuki po wzory: tym razem padło na skarpetki. Do wyboru da Vinci, Boticelli, Munch, Klimt i Hokusai. Warto przejrzeć też t-shirty: zawsze znajdziecie tam kolekcje tematyczne związane z muzyką i filmem. Koszulka ze „Szczękami”? A może skarpetki? A jeśli nie, to może świąteczny sweter z Rolling Stones albo street artowy t-shirt?
Medicine regularnie współpracuje także z polskimi artystami: w każdym sezonie w ofercie marki znajdziecie pełno koszulek z grafikami autorstwa m.in. rodzimych tatuażystów. A ja ze swojej strony mogę Wam powiedzieć, że jeśli idzie o t-shirt z nadrukami, to od lat nosze jedynie Medicine i Pan Tu Nie Stał i wszystkie służą mi bardzo długo, chociaż ich nie oszczędzam (a wręcz przeciwnie). Tak że warto. Skarpetki też warto.