Wygrzebki #89: magiczne dzieciństwo i kalkulator wartości zwłok
Wygrzebki polecają się do porannej kawy! Poniżej znajdziecie garść ciekawostek, które umilą Wam jazdę autobusem do pracy, samotne śniadanie lub pozwolą odprężyć się w przerwie od pracy. Jeśli to dla Was za mało i chcielibyście codziennie raczyć się wygrzebkami niezależnie od godziny, a także podzielić się własnymi wykopaliskami z innymi dziećmi, zapraszam do mojej grupy na Facebooku.
Ostatnio najbardziej aktywna bywam na Instagramie (zachęcam zwłaszcza do oglądania stories!) i na Twitterze – wrzucam tam różne ciekawostki i w podły sposób komentuję rzeczywistość. Zapraszam!
1. Nie należę do entuzjastów dzieci i ich urody, ale te zdjęcia są po prostu cudowne. Alain Laboile uchwycił w kadrach wolność i dzikość magicznego czasu dzieciństwa: umorusane twarze, wysokie trawy, zwierzęta, las, naturalną przecież nagość i zabawę. Czysta magia. Chciałoby się powiedzieć: tak właśnie wygląda życie. I jest ono doskonale piękne.
2. Jedna z najbardziej uroczych rzeczy w internecie ever: kalkulator wartości zwłok. Podaj kilka prostych informacji (wiek, budowa ciała, styl życia) i zobacz, ile warte jest Twoje zimne, martwe ciało. Ku przestrodze.
3. Jeśli nie stać Was na wycieczkę w jedno z tych cudownych miejsc zachwalanych przez blogerki lifestyle’owe (New York. Paris. London. Milan. Łódź. Sosnowiec), a BARDZO wam zależy, kupcie sobie puszkę z powietrzem z danego miejsca. Wiadomo bowiem nie od dziś, że nic nie pachnie piękniej, niż ta nazywana szumnie powietrzem padaka prosto z zatęchłych trzewi wielkiego miasta i warto mieć taki zabawny suwenir w domu, nawet jeśli wcale nie pachnie. Ten uroczy gadżet to przykład genialnego marketingu oraz świetny pomysł na prezent dla kogoś, kto ma już wszystko i jest tak zblazowany, że dobra książka albo pół litra Żubrówki nie cieszą go i nie robią na nim wrażenia. Tak że tego, polecam gorąco, acz ironicznie.
4. Poruszające zdjęcia Jany Romanovej przedstawiają pogrążone we śnie młode pary spodziewające się dziecka. Zwróćcie uwagę, jak przyszli ojcowie chronią swoje partnerki i potomstwo. Piękne.
5. O „Pokoleniu wyżu depresyjnego”, książce Michała Tabaczyńskiego, na łamach Dwutygodnika z autorem rozmawia Olga Wróbel, współautorka bloga Kurzojady.
Chory na raka może mówić kąśliwie o raku, wdowa o wdowieństwie mówić ironicznie. Pierwsza osoba w tym przypadku daje alibi: ja mogę, mnie wolno. A przy okazji stwarza szanse wypchnięcia narracji poza schemat suchego eseju. Bo pierwsza osoba pozwala mi też być czułym, czułostkowym nawet. Ale też ostrym, kpiącym. Ta książka pozwala sobie na dużo więcej, niż byłoby dopuszczalne, tolerowane przez ludzi, jest często brutalna względem choroby i tych, którzy się z nią borykają. Robiłem to zupełnie celowo. Ale myślałem, że ona jest też w tej próbie opisania całej cywilizacji bezczelna; porywam się na diagnozę, która nie jest na moje siły. W pierwszej osobie mogę wziąć za to wszystko odpowiedzialność. A jednocześnie depresja usprawiedliwia pretensjonalność, one są ze sobą nierozerwalnie związane – piszę o tym wiele razy, problematyzuję to, ale też bywam pretensjonalny – nie żebym się usprawiedliwiał, mam nadzieję, że to było zawsze celowe, to były kontrolowane poślizgi. Bo depresja jest wyzwalającym mechanizmem samousprawiedliwienia: „Ja nie mam żadnego światopoglądu, bo moim światopoglądem jest depresja”. „Ja nie mam żadnych zasad, mam tylko depresję”, żeby sparafrazować Akutagawę bodaj. Trzeba strasznie uważać, by tego nie nadużyć, bo to jest niebezpieczne. Czy to moja najbardziej oryginalna diagnoza?