Żelazna córka to już druga (po Żelaznym Królu) część cyklu o przygodach Meghan w krainie Nigdynigdy. Tym, którym pierwsza odsłona serii przypadła do gustu, można polecić ją bez wahania – bohaterowie wciąż dają się polubić, akcja toczy się wartko, a fabuła nie sprawia wrażenia rozwijanej na siłę. Chociaż tak samo jak poprzednio wszystko opiera się na sprawdzonych (to znaczy cudzych) pomysłach, to efekt jest w dalszym ciągu zadowalający – bez wątpienia dostarczy rozrywki niejednej nastolatce.
Meghan Chase ocaliła już raz krainę elfów przez Królem Machiną i jego armią żelaznych żołnierzy, jednak na wskutek złożonej obietnicy stała się przymusowym gościem Zimowego Dworu. Obawiając się złowieszczej królowej, dręczona przez księcia Rowana dziewczyna musi zmierzyć się nie tylko z nieprzyjaznym otoczeniem, ale także z narastającą wrogością swojego ukochanego. Kiedy jednak z pałacu Mab ginie przedmiot o niezwykłej mocy, Meghan zdaje sobie sprawę, że ponownie musi uratować Nigdynigdy przez atakiem żelaznych elfów. Mając u boku nieodłącznego, wiernego Puka, nieprzywidywalnego Grimalkina i chłodnego, niedostępnego Asha, wyrusza w kolejną podróż, z której trudno będzie wrócić cało do domu…
Kotwica
Niech nie zmyli Was świat elfów i porywające przygody: tu chodzi o miłość. Główna bohaterka miota się w uczuciowym trójkącie i chociaż w zasadzie wiadomo, kogo wybierze i jak skończy się cała historia, to te emocjonalne rozterki wypadają w miarę przekonująco i nie drażnią. To poprawnie skonstruowana fantastyka dla młodych dziewcząt – chociaż w rękach Meghan spoczywają losy całej krainy, to właśnie zazdrość o chłopaka marzeń nie pozwala jej spać po nocach. Na ich na przemian rozkwitającym i brutalnie tłamszonym uczuciu kładzie się cieniem wspomnienie o Arielli, pięknej elfce z dalekiej przeszłości księcia.
Podróż do Nigdynigdy to w rzeczywistości rozbudowana metafora dorastania bohaterki: ze słabej, zastraszonej dziewczyny staje się ona odważną i zdeterminowaną córką króla Oberona, która podejmuje każde wyzwanie – nawet takie, któremu nie jest w stanie sprostać. Chociaż w drugim tomie wciąż jest na etapie udowadniania wszystkim dookoła (w tym samej sobie), ile jest warta, postać Meghan Chase zdecydowanie się rozwija: dziewczyna dojrzewa na oczach czytelnika. Pomimo, że w dalszym ciągu nie potrafi podejmować do końca racjonalnych decyzji i zbyt często kieruje się swoją wybuchową emocjonalnością, koniec końców zawsze wychodzi cało z opresji dzięki wsparciu przyjaciół.
Seria Żelazny Dwór zyskała sobie dużą przychylność odbiorców i wydaje się, że jest to sympatia zasłużona. Julie Kagawa sprawnie konwertuje klasyki kultury na język młodego pokolenia i próbuje wywalczyć w zdominowanym przez technologię świecie nastolatków miejsce na wyobraźnię i magię. Technika i cyfryzacja, elektroniczne gadżety, dynamiczny rozwój, postęp za wszelką cenę – wszystko to, ubrane w zbroje żelaznych elfów, niszczy i zabija krainę Nigdynigdy, świat czarów, baśni i natury. Chociaż jest to stanowisko bardzo radykalne, sama idea może być słuszna: warto pokazać generacji iPodów, jak marzyć. Bo żaden elf, kobold czy wróżka nie przetrwa długo w świecie szybkich samochodów, dymiących kominów i telefonów komórkowych.
Chociaż jeden z nich właśnie się na to zdecydował…