Witajcie w świecie grozy: China Mieville – „Dworzec Perdido”
China Miéville tworzy krainy niezwykłe. „Dworzec Perdido” to pierwsza część trylogii osadzonej w świecie Bas-Lag i trzeba przyznać, że takiego świata już dawno w literaturze fantastycznej nie było. Klaustrofobiczna jak „Obcy” Scotta, nieskończenie przytłaczająca, mroczna i duszna, steampunkowa rzeczywistość Nowego Crobuzon to wyzwanie dla czytelnika. Każdy, kto kiedykolwiek pochopnie porzucił czytanie fantastyki z powodu znużenia wtórnymi opowieściami o elfach lub kosmitach, powinien dać gatunkowi kolejną szansę. Jeśli przetrwa w świecie szalonej fantazji autora, prawdopodobnie już nigdy nie będzie chciał go opuścić.
Nie oznacza to jednak, że pobyt w Nowym Crobuzon można uznać za niekończące się pasmo przyjemności – wręcz przeciwnie. Ponad 600-stronicowy „Dworzec…” wypełniony jest budzącymi grozę sytuacjami i potworami z najmroczniejszych głębin wyobraźni, które niejednokrotnie zmuszą czytelnika do poważnych rozważań etycznych. Tu nic nie jest białe lub czarne, Miéville raz po raz stawia przed swoimi bohaterami wyzwania pozbawione właściwych rozwiązań i nie pozostawia im wyjścia: uwikłani w sprawy dalece ich przerastające, będę musieli szybko zweryfikować to, jak wiele mogą poświęcić i czy są w stanie zaakceptować istnienie mniejszego i większego zła. Wraz z nimi podobne decyzje będzie musiał podjąć odbiorca, który szybko uświadomi sobie, że na posiadanie kryształowo czystej moralności i nieskalanego dylematami systemu wartości mogą pozwolić sobie tylko ci, którzy nigdy nie musieli walczyć w obronie rzeczy najcenniejszych.
Tym, co zdecydowanie wyróżnia prozę Miéville’a spośród tysięcy pozycji o podobnej tematyce, są bez wątpienia opisy. Rzeczywistość przedstawiona w „Dworcu Perdido” charakteryzuje się dokładnością i spójnością bliskimi perfekcji, a jej rozmach przywodzi na myśl monumentalną Diunę Franka Herberta. To świat, który mógłby istnieć, chociaż właściwą dla niego przestrzenią wydaje się koszmar senny. Nie ma tu miejsca na błąd i powierzchowność: im dalej zapuszczamy się w Nowe Crobuzon, im lepiej poznajemy rządzące światem Bas-Lag zasady, tym większe odsłania się przed nami bogactwo detali. Starannie skonstruowane lokacje, układ polityczny, systemy wierzeń i normy społeczne sprawiają, że miasto (czy też raczej Miasto) staje się tworem autonomicznym, w pełni dojrzałym i boleśnie realnym.
I oto u bram miasta staje wędrowiec. Wygnaniec. Owinięty obszernym płaszczem, w cieniu kaptura ukrywa wstydliwą prawdę. Przybywa do Nowego Crobuzon w poszukiwaniu człowieka, który przywróci mu dawne życie. Los chce, aby tym człowiekiem został Isaac Dan der Grimnebulin, naukowiec i były pracownik Wydziału Nauk Ścisłych Uniwersytetu Nowego Crobuzon, który sam o sobie mówi: Nie jestem ani chymikiem, ani biologiem, ani taumaturgiem… Jestem dyletantem, Yagharek, zwykłym amatorem. Uważam się za… Uważam się za coś w rodzaju dworca głównego dla wszystkich szkół myślenia. Jestem jak Dworzec Perdido. To właśnie ciekawość Isaaka doprowadzi do katastrofy: niepozorne stworzonko przechwycone w ramach prowadzonego eksperymentu sprowadzi do miasta grozę, przed którą obywatele nie będą mogli uciec nawet we śnie. Zwłaszcza we śnie.
Przestrzeń miejską stworzoną przez Miéville’a zapełniają przedstawiciele różnych ras. Nie jest to jednak zbieranina rozmaitych form humanoidalnych, które od ludzi odróżniają jedynie kolor skóry, ilość rąk i język oraz ewentualne dodatki w rodzaju łusek/piór/futra/ogona. Tu także daje o sobie znać bogactwo wyobraźni autora: obok gatunków, które zgodnie koegzystują z ludźmi i są w stanie podtrzymywać nić porozumienia opartą na pragmatycznych przesłankach (rynek pracy, handel, poglądy polityczne) są też i takie, które niesposobna objąć umysłem.
Kochanką Isaaka może być przedstawicielka ludu khepri, posiadająca ludzkie ciało i wielkiego skarabeusza w miejscu głowy, chociaż obydwoje posługują się nieco odmienną metaforyką i formami komunikacji, jednak kontakt z Tkaczem, szalonym tańczącym bogiem, uświadamia, że właściwy człowiekowi sposób postrzegania rzeczywistości oraz funkcjonowania w czasoprzestrzeni jest tylko możliwą opcją, a nie koniecznością. Nieskończenie obcy i niezrozumiały gigantyczny pająk żyjący w osnowie wszechświata i podróżujący między wymiarami budzi w pełni usprawiedliwioną grozę. SMUGI NICI OTACZAJĄ DOSTATNIO WASZE DRŻĄCE CIAŁA A WY WZRUSZACIE ROZWIJACIE ROZPLATACIE WASZ TRIUMWIRAT WŁADZY OTOCZONY NIEBIESKO ODZIANYMI POŁYSKUJĄCYMI ISKRZĄCYM KRZEMIENIEM CZARNYM PROCHEM ŻELAZEM I NADAL TRZEJ SĄ ZRANIENI NA DUCHU ROZDARCI JAK OFIARY PIĘCIU SKRZYDLATYCH ROZPRUWACZY ROZCINAJĄCYCH DUSZE WYSYSAJĄCYCH WSZYSTKIE WŁÓKNA UMYSŁU…PIĘĆ CYFR JAK PIĘĆ PALCÓW DŁONI ROZWIJAJĄ WŁÓKNA ŚWIATA ZE SZPULEK MIESZKAŃCÓW MIASTA PIĘĆ TNĄCYCH POWIETRZE INSEKTÓW CZTERY PIĘKNIE UFORMOWANE SZACOWNE OZDOBIONE BŁYSZCZĄCYM DESENIEM JEDEN MAŁY JAK KCIUK NAJSŁABSZY W MIOCIE ZRUJNOWANA MOC JEGO BRACI RAZEM PIĘĆ JAK U DŁONI… – intonuje śpiewnie Tkacz, po czym z precyzją chirurga rozcina na pół stojącego opodal kapitana milicji, nie przerywając ani na chwilę swoich onirycznych wywodów. Wszystko dla ulepszenia tkaniny świata.
W podobny sposób intryguje postać Yagharka, okaleczonego garudy ukaranego za kradzież wyboru drugiego stopnia z kompletnym nieposzanowaniem. Skomplikowany system zasad, jakim posługuje się jego gatunek, stanowi punkt wyjścia rozbudowanej refleksji na temat moralności i relatywizmu etycznego, zmusza do zastanowienia nad tym, czym w rzeczywistości jest zło i jak ma się ono do intencji. Jeśli dołożyć do tego starannie zaprojektowaną geografię Bas-Lag, opartą na ciągu przyczynowo-skutkowym historię świata oraz dopracowaną autorską fizykę, „Dworzec Perdido” trzeba uznać za dzieło kompletne. To logiczny świat, którym rządzi taumaturgia, chymia i elyktryka, stanowiący w pełni ukształtowaną rzeczywistość alternatywną.
Na tych fundamentach rozwija się historia o szaleństwie, narastającym obłędzie ogarniającym miasto, o strachu i bezsilności. Posmak paranoi połączony z duszną atmosferą Nowego Crobuzon z majaczącym w tle gmachem Zaginionego Dworca (hiszp. perdido – zaginiony, zgubiony) i niepokojącymi Żebrami, świadomość bezustannej inwigilacji i kontroli oraz milcząca zgoda na życie wśród istot tak obcych, jak to tylko możliwe – to właśnie świat Miéville’a.
Bójcie się. Nadciągają koszmary.
„Dworzec Perdido” oraz inne książki Chiny Mieville’a możesz kupić, klikając w powyższy baner reklamowy – drobny procent od sprzedaży książki trafi wówczas na moje konto. Dokonując zakupu, przyczyniasz się do rozwoju bloga i umożliwiasz mi odwlekanie w nieskończoność momentu, kiedy będę musiała wziąć się za prawdziwą pracę. Z góry dziękuję.
Znajdź mnie na Goodreads.
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, obserwuj mnie na Facebooku lub Twitterze. Zwłaszcza na Twitterze. Tam jest po prostu fajniej. Jeśli jednak wolisz Facebooka, dołącz do mojej grupy „Wygrzebki: pretensje do kultury”, która w założeniu ma stać się miejscem do merytorycznej dyskusji na związane z kulturą tematy niekoniecznie z pierwszych stron gazet.