Demeter – perfumy o zapachu dżdżownicy, zasypki dla niemowląt i basenu
Jakiś czas temu napisałam tekst o wodach kolońskich Demeter (w Europie: The Library of Fragrance) i ich nietypowych zapachach. Mówiąc „nietypowych” mam na myśli NAPRAWDĘ nietypowych. Niedługo po tamtym tekście zamówiłam drugą partię próbek i wszystkie przetestowałam na sobie. Czy warto sięgnąć po te produkty? Sprawdźcie:
Laundromat (pralnia) – świeży, ale chemiczny zapach proszku do prania – nieco zbyt ostry i przez to drażniący. Kojarzy się z czystością: po użyciu skóra pachnie jak po dniu intensywnego sprzątania z użyciem środków czyszczących. Teoretycznie uniseks, ale nie wiem, kto chciałby nosić taki zapach na skórze. Nie kupiłabym.
woda kolońska | próbka | balsam do ciała
Swimming Pool (basen) – świeży, wodny zapach, który kojarzy się bardziej z morzem niż z basenem. Pozbawiony agresywnych nut chloru, z delikatnym aromatem (chyba) soli, kojarzy mi się odlegle z Cool Water Davidoffa, chociaż nie jest tak intensywny. Bardzo przyjemny, chętnie kupiłabym go na lato. Uniseks.
woda kolońska | próbka | żel pod prysznic | dyfuzor zapachowy
Clean Windows (czyste okna) – faktycznie pachnie jak płyn do mycia okien, nie jest to raczej zapach, który chciałoby się nosić na skórze. Zwykle pachnę dokładnie tak po sprzątaniu z użyciem mocnych detergentów. Zimny, pozbawiony octowych nut (na szczęście!), bardzo świeży. Uniseks, o ile ktoś lubi takie klimaty – ja nie kupiłabym na pewno.
woda kolońska | próbka | dyfuzor zapachowy | olejek do ciała i masażu
Cannabis Flower (kwiat konopi) – kwiatowo-ziolowy (hehe), nieco mdlacy; nuta konopi ledwo wyczuwalna. Słodkawy zapach unisex – osobiście nie kupilabym, ale pewnie znalazłby fanów. Dosc trwały jak na Demeter, trzyma się na skórze kilka godzin. Nie kojarzy sie z zapachem marihuany lub kwitnących roślinek konopii, chyba ze ktoś nastawia sie na szukanie podobnych nut – wtedy wywącha podobieństwo.
Neroli (olejek z kwiatów pomarańczy gorzkiej) – piękny, czysty zapach olejku neroli, pozbawiony chemicznych nut. Ciepły, przyjemny, nie męczy i nie dusi nawet w upalny dzień. Kupiłabym zdecydowanie – sprawdzi się zarówno samodzielnie jak i jako składnik samodzielnych mieszanek. Raczej damski.
Baby Powder (talk dla niemowląt) – przyjemny, słodkawy zapach zasypki dla niemowląt, trudno go z czymkolwiek pomylić. Wyraźnie pudrowy, nieco bardziej intensywny niż prawdziwy talk, mógłby sprawdzić się jako składnik własnej mieszanki. Samodzielnie jest dla mnie nieco zbyt męczący, nie kupiłabym. Chyba. Zdecydowanie damski.
Pure soap (mydło) – pudrowy z bardzo subtelną nuta kwiatową – po prostu mydełko. Kojarzy się z czystością, świeżością, umytymi przed chwilą dłońmi. Bardzo przyjemny, byłby idealny do mieszania z różnymi innymi nutami, idealnie sprawdza się latem: w upalny dzień będzie dawał przyjemne uczucie odświeżenia. Nie byłam pewna, czy zdecydowałabym się na zakup, ale zapadł mi w pamięć i coraz bardziej się ku temu skłaniam: ma w sobie coś kojącego. Raczej damski.
Cotton Candy (wata cukrowa) – kompletnie nie kojarzy mi sie z watą cukrową: to bardzo słodki, wręcz mdlący, cukierkowy zapach. Może spodobałby się nastolatkom? Wyraźnie damski. Nie kupiłabym na pewno – wydaje mi się tandetny, ale na pewno znalazłby fanów.
Pina Colada (nazwa własna drinka) – kolejny z serii „drinkowych” zapachów marki: owocowy i słodki, faktycznie pachnie kokosem i ananasem. Zdecydowanie lepszy niż Gin & Tonic ze względu na brak drażniącej, alkoholowej nuty. Owoce bardzo przyjemnie zbalansowane – zupełnie nie moje klimaty, ale jeśli ktoś lubi zapach Pina Colady, to jest to idealna propozycja na imprezę. Uniseks – z cięższym, wyrazistym dodatkiem pachniałby świetnie na mężczyźnie.
woda kolońska | próbka | żel pod prysznic | dyfuzor zapachowy
Peach (brzoskwinia) – pachnie mniej jak brzoskwinia, a bardziej jak tanie, chemiczne kosmetyki o sztucznym brzoskwiniowym aromacie. Jak dla mnie – bardzo banalny i „łazienkowy”, nie kupiłabym zdecydowanie, wydaje mi się tandetny. Zdecydowanie damski.
Sex on the Beach (nazwa własna drinka) – przyjemny, orzeźwiajacy, owocowy zapach, ale przy tym nie za słodki, lekko wibrujacy, musujący, kojarzy sie z wakacjami. Gdybym nie wiedziała, z czego robi się tego drinka, pomyślałabym, że to truskawki z jakimś tropikalnym zapachem. Pozbawiony nieprzyjemnej alkoholowej nuty, która drażniła mnie w Gin & Tonic, jest jednak nieco chemiczny. Chociaż świeży, ma jakby ziemistą nutę – wyczuwalną, ale niedrażniącą. Całkiem przyjemny, ale nie kupiłabym. Damski.
woda kolońska | próbka | żel pod prysznic | balsam do ciała | dyfuzor zapachowy
Fuzzy Navel (nazwa własna drinka) – nawet jeśli sie nie wie, z czego robi się tego drinka, nuta brzoskwini jest wyraźna i wyczuwalna, do tego można wyłapać subtelną pomarańczę. Bez alkoholowej nuty. Bardzo przyjemny świeżo-owocowy zapach, chociaż momentami kojarzy mi się ze skórą rozgrzaną słońcem – lekko spoconą i zakurzoną, jak po długim marszu latem. Uniseks, z ostrzejszą nutą byłby świetny na mężczyźnie. Dobrze się nosi, ale nie wiem, czy kupiłabym. Błyskawicznie wietrzeje.
woda kolońska | próbka | żel pod prysznic | balsam do ciała
Grass (trawa) – bardzo liczyłam na ten zapach i mocno się rozczarowałam. Spodziewałam się świeżego aromatu koszonej trawy, tymczasem Grass pachnie bardziej jak plastikowy sztuczny trawnik albo w ogóle jak podgrzany plastik. Potwornie chemiczny, dziwny zapach, nie ma w sobie nic naturalnego. Mam momentami wrażenie, jakbym wąchała benzynę, nie ma porównania z naturalnym Dandelionem, lepiej wybrać też Wet Garden albo New Leaf. Zdecydowanie nie kupiłabym. Uniseks.
Lavender (lawenda) – czysta, przyjemna lawenda, bez zaskoczenia. Ostry ziołowy zapach, którzy niestety szybko wietrzeje. Kojarzy się z wnętrzem szuflady na bieliznę albo zawieszką na mole – przyjemny zapach, ale nie jestem przekonana, czy chciałabym nosić go na skórze jako perfumy. Sprawdziłby się natomiast świetnie jako spray lub dyfuzor do sypialni albo aromat kosmetyków do ciała stosowanych na noc. Lawenda ma działanie uspokajające i ułatwia zasypianie! Uniseks.
woda kolońska | próbka | balsam do ciała
Earthworm (dżdżownica) – zapach mokrej ziemi w listopadzie, rozkładu, zgnilizny, nawet jakby grzybów. Pachnie po prostu tak, jak garść mokrej gleby wykopana w lesie. Czysty, naturalny zapach: zdecydowanie nie dla mnie, ale polubiłabym go na mężczyźnie w roli podkładu pod łagodniejsze nuty, np. o zapachu lasu.
woda kolońska | żel pod prysznic | balsam do ciała | dyfuzor zapachowy | olejek do ciała i masażu
Giant Sequoia (sekwoja olbrzymia) – zamawiałam próbkę dwa razy, bo za pierwszym razem byłam pewna, że to nie może być to i że rozlewnia pomyliła butelki. Bardziej kwiatowy niż drzewny, chociaż być może to ja sie po prostu nie znam, bo nie mam pojęcia, jak powinna pachnieć sekwoja. Za drugim razem wyłapałam delikatne drzewne nuty, bardzo subtelne. Mogłabym nosić ten zapach na sobie, chociaż wydaje mi się nieco banalny: jest miły, naturalny, ciepły i nikogo nie drażni, nikomu nie przeszkadza, chyba każdy przyznałby, że ładnie pachnie. Uniseks.
próbka | żel pod prysznic | balsam do ciała | olejek do ciała i masażu
White Bouquet (bukiet białych kwiatów) – bez niespodzianek: to po prostu białe kwiaty, w stylu bukietu ślubnego. Mocno wyczuwalne lilie i konwalie, chociaż bardziej czuły nos wyłapie na pewno inne białe kwiatki jak chryzantemy, heliotrop, jaśmin, gardenia, tuberoza, białe róże i goździki lub orchidee. Niska trwałość; chłodny, świeży zapach, chociaż przez te lilie kojarzy mi się bardziej z cmentarzem niż z weselem. Nie kupiłabym; zdecydowalnie damski.
woda kolońska | próbka | żel pod prysznic | balsam do ciała | dyfuzor zapachowy
Croquembouche (tradycyjny francuski „tort” weselny: piramidka ptysiów, zlepionych ze sobą karmelem i wypełnionych kremem śmietankowym crème pâtissière) – ptysie i karmel z ledwie wyczuwalną chemiczną nutą, ale nie bardzo drażniącą. Ciepły, bardzo słodki i pyszny zapach, ku swojemu zaskoczeniu moglabym od czasu do czasu na sobie nosic. Dla kobiet.
Funeral Home (dom pogrzebowy) – cmentarne lilie, cieżkie i mocne, z lekką nutą kadzidła. Długo trzyma się na skórze. Po użyciu czuję się, jakbym leżała na katafalku, ten zapach jednoznacznie kojarzy sie z zimnym, martwym cialem i wystawioną w domu pogrzebowym trumną. Smutny, jesienny zapach, nie kupię zdecydowanie – może zmieszany z innymi nutami dawałby przyjemniejsze skojarzenia, póki co jest zbyt dosłowny. Dla kobiet.
Popcorn – naiwnie spodziewałam się takiego popcornu, jaki znam z kina: z masłem i solą. Nie pomyślałam wcześniej, że powinnam raczej oczekiwać amerykańskiej wersji z karmelem. Z tego powodu nie zgadłabym na pewno, że to popcorn: woda kolońska pachnie słodko, w karmelowym stylu i ta słodycz dominuje cały zapach. To ciepły zapach z nutą jakby… spalenizny? Nie kupiłabym na pewno – to nie dla mnie. Uniseks.
próbka | balsam do ciała | dyfuzor zapachowy
Chocolate Mint (czekoladka miętowa) – jeśli się wie, że jest to czekolada z miętą, to pachnie jak czekolada z miętą, a dokładnie jak czekoladka miętowa, które kładzie się na poduszkach w niektórych hotelach. Mało wyrazisty, słodki zapach, dla mnie zbyt mdlący, do zapomnienia. Teoretycznie uniseks, chociaż tak słodki zapach kojarzy mi się raczej z kobietą.
woda kolońska | próbka | dyfuzor zapachowy
Devil’s Food (diabelskie ciasto czekoladowe, ciasto Devil’s Food) – czekoladowy deser z jakby lekką nutą kawy, która z czasem staje się bardziej wyraźna. Słodki, kompletnie nie w moim stylu: na pewno nie kupiłabym, ale nie drażni mnie. W zależności od dodatków i innych nut może być męski lub damski. Pachnie bardzo apetycznie, jeśli ktoś lubi takie przysmaki.
woda kolońska | próbka | dyfuzor zapachowy
Cinnamon Bark (kora cynamonu) – spodziewałam sie czystego zapachu laski cynamonu, ale to raczej perfumy o zapachu cynamonowym, mają też inną, jakby cytrusową, nutę. Chyba najbardziej ulotny ze wszystkich zapachow Demeter jakie testowałam, po dosłownie chwili w ogóle go nie czuć. Uniseks, na mężczyźnie byłby przyjemny z jakąś mocniejszą, cieższą nutą. Nie dla mnie i na pewno go nie kupię, ale jest przyjemny, kojarzy się ze świątecznym aromatem cynamonu i pomarańczy.
Dark chocolate (gorzka czekolada) – po prostu gorzka czekolada: aromatyczna i po czekoladowemu słodka, ale bez cukru (nie da się pomylić tego zapachu z czekoladą mleczną). Przyjemny dla nosa zapach, chociaż solo dość nudny – mógłby być ciekawy w połączeniu z korzennymi dodatkami lub pomarańczą. Uniseks – w zależności od dobranych kolejnych nut będzie pachniał dobrze na każdym. Sprawia, że człowiek robi się głodny!