Wygrzebki #59: koncerty, na które warto się wybrać i filmowa muzyka nowohoryzontowa
Wygrzebki polecają się do porannej kawy! Poniżej znajdziecie garść ciekawostek, które umilą Wam jazdę autobusem do pracy, samotne śniadanie lub pozwolą odprężyć się w przerwie od pracy. Jeśli to dla Was za mało i chcielibyście codziennie raczyć się wygrzebkami niezależnie od godziny, a także podzielić się własnymi wykopaliskami z innymi dziećmi, zapraszam do mojej grupy na Facebooku.
1. Przed nami kolejny dobry sezon: właśnie kupiłam bilety na wrocławski koncert Triggerfingera – na moje szczęście wypada akurat podczas American Film Festival, więc nie będę musiała jeździć dwa razy. Z kim widzę się na miejscu?
Triggerfinger zagra w Polsce trzy koncerty: pod koniec października odwiedzi Poznań, Wrocław i Warszawę.
2. Trochę zaszalałam i do powyższego biletu dorzuciłam jeszcze wejściówkę na Gogola Bordello – wybieram się na ten koncert od paru dobrych lat i jak dotąd mi się nie udało, ale tym razem hajs wydany, wszystko klepnięte, nie ma odwrotu. Zwłaszcza że grają mi prawie że pod domem – grzechem byłoby się nie zdecydować.
Gogol Bordello zagra w listopadzie w Poznaniu, Warszawie i w Krakowie.
3. W marcu przyszłego roku Polskę odwiedzi ponownie Parov Stelar – niestety, bilety na płytę są już wyprzedane i fanom pozostały jedynie miejsca siedzące. Tylko z tego powodu nie zdecydowałam się na zakup – trudno mi sobie wyobrazić siedzenie na ich koncercie. Czy to w ogóle możliwe?
Koncert będzie częścią trasy promującej ostatni album Marcusa Fürede’a – wydany w kwietniu tego roku „The Burning Spider”.
4. Chociaż płaczę trochę za tym biletem na Parov Stelar, to pocieszam się myślą, że będzie jeszcze niejedna okazja. Tymczasem – tylko się nie śmiejcie – w tym roku w Polsce zagra HIM i będzie to ostatnia okazja, żeby usłyszeć zespół w tym składzie, bo koncert jest częścią pożegnalnej trasy. NO JA BYM POSZŁA, NIE WIEM JAK WY.
Muzyka HIM to nieodłączna część mojego gimnazjalnego dziedzictwa – chociaż słuchanie ich już wtedy balansowało na krawędzi obciachu i zwykle jednak spadało na ryj po stronie totalnej żenady, do której metalowi nie wypada się przyznawać, to kochałam Villego Valo miłością wielką i namiętną.
Niczego nie żałuję.
Niestety, o koncercie dowiedziałam się na tyle późno, że o bilecie mogę sobie co najwyżej pomarzyć. Szkoda. Piszczałabym w pierwszym rzędzie.
5. Z Nowych Horyzontów wracam rokrocznie nie tylko z głową wypełnioną dobrymi filmami, ale także zawsze z przynajmniej kilkoma kawałkami – zasłyszanymi w klubie festiwalowym lub pochodzącymi ze ścieżki dźwiękowej któregoś z filmów – które później towarzyszą mi przez dłuższy okres. Dwa lata temu zakochałam się w Yasmine Hamdan (którą być może pamiętacie z „Tylko kochankowie przeżyją Jarmuscha”) i genialnym kawałku polskiego duetu Rysy pt. „Ego”, a w tym roku przywiozłam ze sobą obłędny numer z głośnego „A Ghost Story” i świetną, ostrą nutę z kontrowersyjnego „Raw”: