Posłuchaj, to do Ciebie
Jadę autobusem rano. Jechałeś kiedyś autobusem? Jeśli tak, to na pewno wiesz, co to znaczy. Ścisk i przemoc, agresywna walka o przestrzeń; z jednej strony opowieść Anki, a z drugiej – Władzia. Władziu jest ofiarą mobbingu w pracy, a Anka kupiła nowe buty. Z kokardką takie. Kokardka warta jest tysiąca słów jak Paryż mszy, więc Anka nadaje już od 15 minut o swoich przygodach w galerii handlowej. Szalona ta Anka. Prawdziwa krejzolka.
Wolę już, kiedy ludzie rozmawiają przez telefon. Dlaczego mówi się, że nie wypada, skoro rozmawiać jednak wolno i nie ma zasady o zachowaniu ciszy? Czy dlatego, że brakiem kultury jest nie pozwalać współpasażerom podsłuchiwać całej rozmowy, a tylko jej połowę? Sama rozmawiam. Najczęściej dlatego, żeby nie słuchać. Bo wiesz, tak po prawdzie, to słuchać nawet nie ma czego: sadystyczny szef Władzia wydaje się mieć za złe, że Władziu zamiast wypełniać tabelki w Excelu woli wyskoczyć sobie na papieroska, a tej pracy jest przecież huk i nikt nie zdążyłby zrobić tego przed zmrokiem. Zwłaszcza w ramach umowy-zlecenia. Jeśli chodzi natomiast o Ankę, to nasze światy rozmijają się nieco, chociaż muszę przyznać, że odczuwam mimowolny podziw: żeby w galerii handlowej spędzić więcej niż dwie godziny na trzeźwo? Sądzę, że Anka mogłaby zostać komandosem, kiedy dorośnie: hart ducha i ciała ma we krwi.
Jadę i nie mogę czytać: kierowców autobusów sławnej linii 152 w Krakowie szkoli się chyba na trasie Paryż – Dakar, bo w zakręty wchodzą z agresją Mike’a Tysona i niestraszne im dziury krakowskich ulic, wpadają w nie z pędem i swadą, a ty, człowieku, trzymaj się zębami i podziękuj, bo przecież dziś autobus spóźnił się tylko 20 minut. A mógł zabić! Pasażer taki trochę wstrząśnięty i zmieszany, bo i oko mu skacze i ręka, a na ostatniej prostej, kiedy siedzący za kierownicą szosowy wirus wczuł się w klimat, położył był ten pasażer z rozpędu dłoń na kolanie faceta siedzącego naprzeciwko. Pech chciał, że facet nie wyglądał na kogoś, kogo można dotykać bez pytania i bruderszaftu i teraz śle złe spojrzenia.
Długo nosiłam przy sobie książkę, naiwna. Ale jak tu ją wyjąć, kiedy trudno wywalczyć przestrzeń, aby przynajmniej podnieść dłoń na wysokość torby i cokolwiek z tej torby wyjąć? I gdzie niby miałabym tę literaturę później umieścić w przestrzeni – oprzeć na plecach Władzia czy walnąć nią Ance w głowę na odlew, tak, aby aż zabrzmiała jak cymbał, po biblijnemu? Jako rasowe zwierzę miejskie wiem jednak zawsze, jak przetrwać: smartfon mieści się w kieszeni kurtki, a nawet jeśli nie, to kabel słuchawek jest wystarczająco długi, aby zachować łączność z bazą. I muszę tylko pacnąć dwa razy palcem w dotykowy ekran, pac, pac. I muszę tylko zamknąć oczy. I już mnie nie ma, już mnie nie widać.
***
Kolejki do lekarza są dla mnie niesamowicie stresujące. Sam proces czekania znoszę nieźle, problem bezczynności rozwiązuję myśleniem i zastanawiam się zawsze, dlaczego inni tego nie praktykują. Czy to możliwe, że nudzą się sami ze sobą w swoich głowach? Zanim jednak zaleje mnie fala współczucia, potęgowana tym, że wszyscy dookoła stoją już w zasadzie nad grobem i rozpadają się wewnątrz i od środka od chorób (w zasadzie zastanawiam się, czemu tkwią u laryngologa, zamiast wybierać trumnę i buty na ostatnią drogę), dopada mnie stres: ruda wpycha się do kolejki.
Nie szastam asertywnością, dopóki nie muszę, więc machnę ręką na rudą i zajmę się sobą: właśnie wygrałam w głowie kolejną dyskusję i muszę przygotować się do kolejnej, bo przecież jednocześnie poniosłam klęskę – tak to właśnie jest, kiedy gra się przeciwko samemu sobie. Jak jednak dyskutować, kiedy dookoła trwa stan totalnej wojny polsko-polskiej i pacjent pacjentowi wilkiem, solą w oku, a między nimi leży kość niezgody? Ruda nie ma szans i stoi na z góry przegranej pozycji: łamiąc zasady, naruszyła odwieczne prawo natury i teraz zbiera reprymendę od starszych plemienia. Ostatecznie nikt nie wygrał jeszcze z matką z dzieckiem w kolejce po cokolwiek.
A ja kulę się w sobie i zatykam uszy knykciami, żeby tylko nie słyszeć. Gdyby to była poczta czy sklep, wyszłabym po prostu i ruszyła przed siebie biegiem, byle dalej od fal agresji przewalających się między ścianami pomalowanymi brzydką olejną farbą. Tym razem chcę jednak przeżyć, a dzień audiencji u lekarza to, wiadomo, nie przelewki: następną można zaplanować na wrzesień. Przyszłego millenium.
Droga ku wolności biegnie wzdłuż elektrycznych trakcji słuchawek zakończonych jackiem, który prowadzi prosto do serca mojego smartfona. Chociaż to jeden z tych starszych modeli, wciąż współpracujemy zgodnie i razem odcinamy się od złych emocji: jeden przycisk, odblokuj, slide w prawo, wybierz, posłuchaj, zapomnij.
***
Powiedziałaś mi, że najgorsza była nuda. W objęciach szpitalnego łóżka godziny wydlużają się podejrzanie i trwają nieubłaganie jak dekady, nigdy się nie kończą. Jest jeszcze gorzej, kiedy pani Danusia, skądinąd czarująca osoba, obejmuje władzę nad telewizorem. Z uśmiechem mówi, że nareszcie ma czas nadrobić seriale, więc teraz półsiedzi, półleży i nadmiernie emocjonuje się poczynaniami członków pewnego klanu ze Wspólnej, którzy wyjechali na ranczo. Mówiłaś, że na etapie „Rancza” chciałaś wydłubać sobie już oczy łyżką do zupy, ale wiadomo, trochę słabe te łyżki w szpitalach i dotarło do Ciebie ponadto, że oczy można przecież zamknąć.
Nocą nie mogłaś skorzystać z laptopa, bo panią Danusię raziło światło, a Ty nie masz na tyle bezczelności, żeby rzucić jej ostro, że Ciebie razi tragiczny udawany akcent tej aktorki, której nigdy nie udało się zagrać w niczym godnym uwagi i nie możesz znieść tego, że telewizja wciąż jeszcze nie wczołgała się do grobu, aby tam umrzeć z godnością, nie drażniąc obywateli. Rozmawiałaś więc przed zaśnięciem, rozwijając na potrzeby dyskusji nagłówki plotkarskich magazynów i wyjąc w głębi, że zużywasz słowa na coś, co nie jest warte oddechu. Facebook, zbiór skończony, tamtego tygodnia jak na złość nie dostarczał, źle Ci było i jakoś tak mrocznie, kiedy zapytałaś o ostatnią przeczytaną książkę i odpowiedziała Ci pełna wyrzutu cisza.
Dlaczego nie możemy zamknąć uszu? Tak jakby ktoś popełnił błąd, projektując człowieka: dał mu język i mowę, ale nie dał możliwośći zablokowania nadmiaru bodżców, nie pozwolił przestać słuchać. Brzmi to jak okrutny żart, jakbyśmy byli skazani na to, żeby żyć w hałasie. Pozostaje nam czekać na wejście w nowy etap ewolucji.
Dobrze, że nigdy nie rozstajesz się ze smartfonem i możesz po prostu przestać zwracać uwagę.
***
Nie mam czasu na sen. Mam go coraz mniej, aby czytać: chociaż lubię to bardzo, ostatnio łapię się na tym, że trudniej mi skupić się na wykonywaniu jednej czynności, nie jestem w stanie oddać się jej bez reszty, poświęcić cennej uwagi. Tak jakby ta jednostkowość była stratą czasu: cały czas myślę, że są rzeczy, które mogłabym robić w tym samym momencie, np. prasować stopami, ale przecież to nie takie proste. Nie da się iść, czytając: takie rzeczy udają się tylko w „101 dalmatyńczykach”, a tamta kobieta, jak pamiętamy, skończyła, sprzątając kupy 99 szczeniąt i musiała wyprowadzić z miasta na wieś, bo tego zapachu nie dało się już dłużej wytrzymać. Nie warto więc ryzykować.
Idę zatem bez słów, skupiając się na melodiach, ale to mało, wciąż mało, brakuje mi czegoś i dlatego chodzę szybko, żeby jak najszybciej przemieścić się z A do B i zacząć chłonąć treści. Szukam nowych rozwiązań.
***
Moja babcia jest nowoczesna. Ma telefon komórkowy. Mówię jej posłuchaj. To do Ciebie. Siedzi potem w fotelu, smukłymi palcami przerzuca rozdziały nowej książki w odtwarzaczu mp3, a białe designerskie słuchawki godne DJa zaskakująco dobrze komponują się z jej kasztanową trwałą. Wiem jednak, że wolałaby słuchać, jak mówię do niej i naprawdę chciałabym, żeby mogła robić to codziennie.
Jeśli:
– nie masz czasu, żeby czytać blogi, a jednak chciałbyś to robić
– nie możesz czytać w autobusie czy tramwaju, bo Cię, z różnych względów, mdli
– lubisz multitasking i denerwuje Cię, kiedy możesz wykonywać tylko jedną czynność w jednym momencie, bo masz dorosłą odmianę ADHD, to znaczy po prostu, jesteś trochę nienormalny i bardzo typowy jednocześnie dla swojego pokolenia
– jesteś spragniony dźwięku mojego słodkiego głosu i wyobrażasz sobie, że brzmię fajnie
– lubisz moje teksty, ale jedyny czas, kiedy możesz się z nimi zapoznać, to te kilka minut, kiedy idziesz do pracy/szkoły rano lub wracasz z niej po południu
– często na coś czekasz: w kolejce do lekarza, na poczcie, po darmowe choinki na święta, na koniec świata, na swojego chłopaka, aż wybierze outfit albo na swoją dziewczynę, aż przejdzie kolejny level w grze (tudzież na odwrót)
– denerwują Cię ludzie, którzy rozmawiają zbyt głośno, a w dodatku mówią o rzeczach zupełnie nieciekawych albo wypluwają z siebie toksyczne emocje, które sprawiają, że Twoja wewnętrzna panda umiera i czujesz się zasmutkowany
– chcesz zaprezentować swoje wypociny na blogasku babci, której zmęczone oczy nie pozwalają na czytanie tych bzdur na ekranie komputera
Lub:
– masz dziecię małe i spędzasz z nim cały dzień, a jednak miło byłoby posluchać czasami głosu kogoś na poziomie i w podobnym przedziale wiekowym, żeby całkiem nie zdziecinnieć
– musisz zająć czymś mózg, prasując lub sprzątając, bo przyroda nie zniesie pustki, a Twój mózg pracuje na zbyt wysokich obrotach żeby skupić się na czymś tak mało angażującym intelektualnie
– lubisz po prostu, jak ktoś do Ciebie gada
… mam dla Ciebie rozwiązanie: Audioblog to Twoje ulubione blogi (w tym mój!) w jednym miejscu – w wersji audio. Wszystko, co musisz zrobić, to pobrać aplikację:
Potem już jest z górki: wybierasz swoje ulubione blogi i odkrywasz internet nowo. Najlepsze teksty oznaczasz serduszkiem, dodajesz do listy godnych uwagi i… czekasz na więcej! Aplikacja jest darmowa, estetyczna, łatwa w obsłudze, odpala na wszystkich smartfonach (nawet tych starszych) oraz tabletach; intuicyjny interfejs pozwoli Ci obsługiwać ją bez namysłu i zbędnego wysiłku. Możesz polecić ją leżącej w szpitalu koleżance, mamie, która hobbystycznie lubi spędzać czas w ogrodzie na sadzeniu kwiatów i innej zieleniny, ojcu, który po godzinach dłubie przy samochodzie. Możesz skorzystać z niej w podróży, niezależnie od tego, czy jedziesz pociągiem, autobusem czy samochodem (ale wtedy zaopatrz się raczej w zestaw głośnomówiący), podczas przemieszczania się z A do B za pomocą nóg oraz w czasie biegania czy uprawiania innego sportu.
Zgromadzone w aplikacji blogi posegregowane są według kategorii – mnie znajdziesz pod hasłem „lifestyle”, ale możesz też pogrzebać w „podróżach”, „kuchni”, „zwierzętach”, a nawet „duchowości”. Do tej pory ukazały się tam następujące teksty: Pisze się i ładni ludzie robią ładne rzeczy – zajrzyj pod te linki, aby odsłuchać krótkie zapowiedzi, które pozwolą Ci zdecydować, czy warto sięgnąć po więcej. Ja już wiem, że tak, ale o tym musisz przekonać się własnousznie. Nie oceniaj mnie ostro: moja wada wymowy sprawia, że nie zrobię nigdy kariery w charakterze lektora, ale miałam tyle frajdy przy nagrywaniu tego materiału, że mam nadzieję, że przynajmniej część z Was go doceni.
W razie jakichkolwiek pytań możesz walić do mnie jak w dym: w miarę możliwości pomogę i wyjaśnię, czym to się je. Mogę Ci powiedzieć, tak zupełnie między nami, że niebawem pojawią sięt tam również teksty innych blogerów, których chętnie tu polecam i których na pewno też lubisz i cenisz. Póki co, masz okazję zapoznać się z ciekawymi stronami, o których być może nigdy nie słyszałeś. Jeśli jesteś zmęczony „tymi samymi gębami”, ta niewielka aplikacja może być panaceum na Twoje problemy.
Jeśli masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, zastanów się: czy ja Ci kiedykolwiek wciskałam coś kiepskiego? No właśnie. To na co jeszcze czekasz?
Wiesz przecież, że nie reklamuję często i byle czego nie ruszam. Do dołączenia do projektu przekonały mnie dwie rzeczy: po pierwsze – moja megalomania, dzięki której żyje mi się tak dobrze ze świadomością, że jestem super i na pewno wiele osób chce mnie poznać. Po drugie – moja babcia, o której wspomniałam powyżej w tekście.
Babcia Stasia jest kobietą postępu, babcią XXI wieku. Zrobiwszy karierę zawodową, w latach późniejszych zajmowała się głównie trzymaniem całego klanu na krótkim pasku oraz ogrodnictwem. Otrzymałam od niej wiele cennych rad, jak np. „pamiętaj, Madziu, nigdy nie interesuj się mężczyzną, którego interesuje hazard, bo hazard uprawiają tylko prostytutki i złodzieje” oraz podpatrzyłam postawy życiowe w stylu „nie będzie mi pan mówił, co mam robić” lub „przepraszam, ale nie jesteśmy na ty i nie życzę sobie, żeby pan się spoufalał”. Wyciągnęłam wnioski. Po latach dotarło do mnie, że chciałabym w jakiś sposób oddać to, co od obojga dziadków dostałam – zaczęłam więc od odtwarzacza mp3 i sluchawek, ale ostatnio skłaniam się raczej ku tabletowi: babcia wpadła na pomysł używania Skype’a.
Nie wierzę w to, że można być na coś „za starym”. Czasami wystarczy po prostu trochę poświęconego czasu i odrobina chęci, aby nauczyć babcię czy dziadka obsługi sprzętu, z którego nasze pokolenie korzysta w sposób naturalny, jak z papieru toaletowego. Wiesz przecież, że taki podstawowy sprzęt wcale nie jest drogi, a na potrzeby początkującego użytkownika w zupełności wystarczy – zastanów się po prostu, czy nie byłoby superfajnie, gdyby ludzie, którzy Cię wychowali: Twoi rodzice, ich rodzice i inni, od których dzieli Cię bariera pokoleniowa, mogli poznać bliżej świat, w którym żyjesz i chłonąć te same teksty, co Ty. A może nawet… teksty tworzone przez Ciebie?
Czytanie, czynność fajna i zajmująca, staje się w licznych przypadkach z wiekiem coraz wiekszym wyzwaniem: litery są małe, okulary za słabe, zamiast sprawiać przyjemność, lektura męczy i nuży, wymaga dzielenia na małe fragmenty. A przecież książki to nie wszystko – zawartość Audiobloga, obejmująca recenzje wartościowych lektur (które potem można, nieprawdaż, zakupić w formie audiobooków) i spektakli, wywiady (niebawem w aplikacji ukaże się wywiad z Łukaszem Targoszem, autorem muzyki m.in. do filmu „Kamienie na szaniec”), relacje z wydarzeń, przemyślenia, wspomnienia z podróży, opowiadania i felietony to raczej magazyn pełny indywidualnie dobieranych treści. A tych będzie się tu pojawiało coraz więcej. To mogą być Twoje treści.
Jeśli chcesz spróbować swoich sił przy współredagowaniu treści w aplikacji, prześlij swoje zgłoszenie na adres: biuro@audioexpress.pl.
Autorów ciekawych blogów zaprosimy do współpracy. Audioblog zaprasza do kontaktu instytucje kultury, wydawnictwa i samorządy lokalne. Jeśli jesteś organizatorem ciekawej imprezy kulturalnej, zaproś Audioblog z mikrofonem. Poinformujemy o wydarzeniu w autorskim programie sponsorowanym, wywiadzie, reportażu.