Jak wspominałam ostatnio, moją festiwalową listę priorytetów podczas Nowych Horyzontów otwierają zawsze filmy z konkursu głównego w Cannes. W tym roku przyjechało ich aż 11, z czego udało mi się dotrzeć na 8. Misję uważam za wykonaną.
5. Egzamin (Bacalaureat, reż. Cristian Mungiu, 2016) – 8/10
Uczciwość nigdy nie jest łatwa, a już na pewno nie bywa taka w Rumunii. W tegorocznym konkursie głównym festiwalu w Cannes znalazły się aż dwa filmy z tego kraju: „Egzamin”, chociaż podejmuje tematykę zupełnie odmienną od „Sieranevady”, mówi równie wiele o problemach palących społeczeństwo i ujawnia jego ciemne oblicze. Uderzająca jest między innymi struktura społeczna Rumunii, znajdująca odbicie w języku potocznym. Podczas gdy w Polsce określenie „Rumun” bywa w obraźliwy sposób utożsamiane z „Cyganem” z całem przynależnym kompleksem stereotypowych znaczeń, bohaterowie Mungiu i Puiu wyraźnie odcinają się od Romów, akcentując swoje białe pochodzenie. „Cygan” to nie tylko obcy, ale i leń, złodziej, brudas, szkodnik. Świat przedstawicieli tej (bardzo licznej) mniejszości narodowej nie zazębia się ani z losami rodziny Lary’ego ani z przestrzeniami szkoły i szpitala, w których funkcjonują bohaterowie „Egzaminu”.
Przygotowująca się do matury Eliza ma przed sobą jasną przyszłość: ambitni rodzice pragną, żeby wyjechała na studia do Anglii, przyznając przez córką, że Rumunię spisać należy na straty. Podkreśla to wielokrotnie ojciec dziewczyny, Romeo, widząc przed sobą system tak zdegenerowany, że nie rokujący już szans na poprawę. Chociaż więc poświęcił swoje życie walce o lepsze jutro dla swojej ojczyzny, córkę chciałby przed podobnym losem uchronić. Żeby jednak wyjechać, Eliza musi uzyskać najwyższe oceny podczas egzaminu maturalnego: przewrotny los chce, żeby to właśnie w tym trudnym momencie padła ofiarą napadu, który uniemożliwi jej właściwe przygotowanie do testu. Chcąc umożliwić córce otrzymanie tego, na co – wydaje się – sprawiedliwie zapracowała, Romeo musi zadecydować, czy woli zachować swój (lekarski oraz prywatny) etos, czy wyciągnąć proszącą rękę do przeżartego korupcją systemu.
To konsekwentne i sprawne kino nie potyka się ani razu na drodze do zamierzonego efektu. Mungiu nie dramatyzuje i nie epatuje tragedią, pozostawiając traumę bohaterki samej sobie i skupiając się jedynie na konsekwencjach wydarzeń. Mioriczna akceptacja świata zastanego, tak mocno wpisana w rumuńską kulturę, ściera się tu mocno z przesyconą frustracją bezsilnością, która znajduje wyraz w autodestrukcji. Oszczędnie wydzielane przez reżysera emocje dobrze oddają konflikt biernej i pełnej sprzeciwu postawy, które ścierają się w głównym bohaterze: ostatecznie to właśnie do niego należy decyzja, jak daleko może się posunąć, żeby ochronić niewinność córki i nie wciągnąć jej w świat, przed którym ją ostrzega.
„Egzamin” wybrzmiewa gorzko, przypominając, że okupione bezsennymi nocami trudne wybory bywają po grecku tragiczne. Czasami jednak w miejscu jednych nadziei mogą pojawić się inne, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydają się złudne.


