To miał być tak naprawdę jeden tekst, ale nazbierałam pełno pomysłów i oczywiście nie jestem w stanie powstrzymać słowotoku. Rozbiłam więc prezentownik na dwie części - w tej zobaczycie pomysły pogrupowane tematycznie:
To prawdopodobnie jedyny prezentownik w internecie, w którym znajdziecie łom. I do tego miecz.Uwaga - reklama! Część odnośników zawartych w tym tekście to linki afiliacyjne - jeśli dokonacie zakupu, przenosząc się na stronę z ich pomocą, na moje konto wpadnie kilka procent prowizji od wartości waszych zamówień. Niektóre z wymienionych produków otrzymałam jako prezenty od marek oraz w ramach stałej współpracy i rozliczeń za pełnione dla marek usługi marketingowe (produkty Nashe, Soap Szop, Cztery Szpaki).
JEST TO (prawie) GUCCI
To nie są tanie rzeczy. Ale za to efektowne i świetnej jakości.
(1) Zestaw sampli perfum Zoologist (od ok. 36 zł za 1 próbkę do 721 zł za zestaw 29 próbek) i (8) zestaw sampli Replica Maison Margiela (173 zł) – nikomu nigdy nie poleciłabym kupowania pełnowymiarowych flakonów niszowych perfum w ciemno, chyba że wydatek rzędu przynajmniej kilkuset złotych jest dla tej osoby niezauważalny w budżecie. Te zapachy są nierzadko bardzo trudne i w pierwszym kontakcie często szokują dziwacznością. Ogromna część z nich nie pachnie „ładnie” w takim rozumieniu, jakiego oczekują klienci szukający perfum na bezpieczny prezent. W niszy znajdziecie zarówno eleganckie kwiatowe kompozycje jak i np. zapach mokrego betonu, farby olejnej z terpentyną, krwi, tartaku, smoły, prochu strzelniczego, haszyszu, skórzanej tapicerki, rozgrzanego plastiku, palonych ziół, końskiej sierści czy nawet spermy. Jeśli natomiast już raz się w to wdepnie, zaczyna się równia pochyła: nisza ma do zaoferowania niesamowicie wiele i jest to idealna rozrywka dla zblazowanych, złaknionych nowych wrażeń zmysłowych burżujów. To ja. I wciągnęłam w to bagno wiele bliskich mi osób. Regret nothing. I tak oto mój najlepszy przyjaciel pachnie prochem strzelniczym i zielonymi liśćmi palmy, a przyjaciółka woli mokrą piwnicę, kościelne kadzidło i zapach Dies Irae. A wtedy wchodzę ja cała na biało w chmurze zapachu olejnej farby i terpentyny. Albo wanilii z bialym piżmem, zależnie od nastroju. Mogłabym mówić o tym godzinami, ale na ten moment powiem tylko, że jeśli chcecie uszczęśliwić kogoś, kogo kręci perfumiarstwo, to zestaw próbek danej marki jest wybornym pomysłem. Nietanim, ale wybornym. Zestaw Replica Maison Margiela to bezpieczniejsza opcja – Beach Walk czy Bubble Bath są miłe i zabawne, a Autumn Vibes i By The Fireplace mają już status kultowych. Kolekcja Zoologist to inna para kaloszy – są tam perfumy miłe i łatwe w odbiorze (jak wodno-kwiatowy Dragonfly), ale są też takie cuda jak – też zresztą mające swoich fanów – Camel (dla niektórych orientalne, przyprawowe cudo, dla innych wali stajnią i posłodzonym wielbłądzim łajnem), Bat (mokra jaskinia i dojrzałe banany) czy Hyrax (koneserzy podkreślają obecność mocnej nuty obornika lub moczu cywety). Dla lokalnych patriotów mamy zamiast tego Wolf Brothers: zapachy także inspirowane zwierzętami, ale tym razem tymi z polskich lasów. Są tu kozioł, jeleń, dzik, niedźwiedź, wilk i żubr. Zestawy próbek można zamawiać bezpośrednio na stronach marek lub w dobrych perfumeriach niszowych (chociaż tam częściej kupicie ręcznie robione odlewki pojedynczych zapachów niż upominkowe zestawy sampli). Zajrzyjcie jednak do oferty Galilu, Lulua lub Mood Scent Baru – to trzy moje ulubione sieci na perfumeryjnej mapie Polski.
(2) Jedwabna apaszka Silkadore (499 zł) – noc, rozgwieżdżone niebo, kolorowe kamieniczki i jedwab z Milanówka. Czego chcieć więcej?
(3) Czapka Super Chunky Alpaca B-sides (360 zł) – jedna z pierwszych naprawdę drogich rzeczy, które kupiłam sobie, kiedy zaczęłam pracować, chociaż dla uczciwości powiem, że kupowałam ją przed powszechnym wzrostem cen i skokiem inflacji. To było wiele księżyców temu. Wygląda w dalszym ciągu świetnie (bardzo o nią dbam) i jest niesamowicie ciepła. Wręcz za ciepła na większość polskich zim, chyba że naprawdę marzniecie. Dostępna w kilku stonowanych kolorach. Jako nieco tańszą (wciąż nietanią) alternatywę polecam czapki Wool by Ann – mam taką w odcieniu brudnego różu i noszę z przyjemnością.
(4) Porcelanowy naszyjnik Marta Kleinrok (229 zł) – wypatrzyłam tę markę kiedyś na Instagramie i zachwyciła mnie na żywo na targach. Żadne zdjęcia nie oddają tego, jak pięknie wyglądają te rzeczy. Miła odmiana na tle dziesiątek polskich małych marek biżuteryjnych robiących subtelne bransoletki z sierpami księżyca i gwiazdkami oraz kryształy na filigranowych łańcuszkach. Biżuterię Kleinrok możecie zamawiać bezpośrednio u autorki na jej Instagramie lub (pojedyncze modele) w sklepie YES.
(5) Pogopony Mon Petit Cosmos (645 zł) – marzę o tym kucyku od wielu, wielu lat, ale nigdy nie znajduję wystarczającego uzasadnienia, żeby kupić sobie tak drogi i pozbawiony praktycznego zastosowania gadżet. Ale czyż nie jest piękny?
(6) POSH BAG (850 zł) i (7) SWITCH BAG BOX (990 zł) marki NASHE – błękitny SWITCH BAG BOX towarzyszy mi praktycznie bezustannie, odkąd go mam. Ma idealną wielkość do noszenia na co dzień, kiedy nie muszę zabierać ze sobą laptopa; mieści bez problemu telefon, portfel, klucze, chusteczki higieniczne i gumę do żucia, małą szczotkę do włosów, balsam do ust i kilka kosmetyków do poprawek makijażu. Nic więcej nie jest mi potrzebne. A kiedy będzie, zamienię go na czarny worek POSH BAG, w którym schowam jeszcze kubek termiczny czy butelkę wielorazową. Z marką Nashe współpracuję od wiosny tego roku i przez ten czas moja szafa wypełniła się torebkami: pierwszą, małego czarnego Switch Baga, kupiłam samodzielnie, kolejne modele dołączyły po drodze. Dziś mam dwa SWITCH BAGi (jako drugi wybrałam karmelowy), które noszę jako nerki, wspomniane wyżej SWITCH BAG BOX i worek POSH BAG, duży prostokątny kosz z rogożyny na lato OH MY KOSH, czarną klasyczną shopperkę ALL IN, w której noszę laptopa do biura i płócienno-skórzany koszyk HASHBAG. Naprawdę uwielbiam te torebki: są świetnej jakości, przepięknie odszyte, wykonane z bardzo odpornej na zarysowania groszkowej skóry. Wyższa cena nie zawsze gwarantuje jakość na lata, ale nie mam wątpliwości, że tak właśnie jest: wypatrzyłam tę markę ładnych kilka lat temu na Targach Rzeczy Ładnych w Warszawie i zakochałam się w uroczych, eleganckich SWITCHach na długo przed propozycją współpracy. Tym, co wyróżnia markę na tle konkurencji, jest możliwość personalizacji w cenie niewiele wyższej od produktów oferowanych na stronie: poprzez kreator torebek możecie wybrać kolor skóry ze wszystkich dostępnych w ofercie marki i do tego dobrać kolor podszewki i okuć. A jeżeli potrzebujecie bardziej zaawansowanych przeróbek, napiszcie bezpośrednio do Agnieszki – jestem pewna, że uda wam się dojść do porozumienia!
(9) Ciemny pin alpaka z kolekcji Peru (110 zł) i długie wiszące kolczyki gałązki z kolekcji Thuja (390 zł), ORSKA – gdybym miała wybrać jedną markę biżuteryjną i nosić wyłącznie jej wyroby do końca życia, byłaby to ORSKA. Bez chwili namysłu. Odkąd lata temu zakochałam się w mosiężnej bransolecie imitującej kręgosłup węża, pozostaję w szponach uroku. Będę bronić jak niepodległości tezy, że to najbardziej oryginalna, autorska i wizjonerska marka biżuteryjna na polskim rynku.
(11) Wazon Love in Bloom Kintsugi, Seletti (849 zł) – słynny wazon w kształcie serca w nowej odsłonie. Kintsugi to stara japońska technika naprawiania uszkodzonych wyrobów ceramicznych – polega na łączeniu elementów laką, do której dodaje się metale szlachetne, np. złoto czy platynę. Wazon jest częścią większej kolekcji inspirowanej tą techniką. W sieci znajdziecie wiele podróbek jego podstawowej wersji, ale pamiętajcie: oryginalna to ta sygnowana logiem marki Seletti (projekt: Marcantonio).
(12) Pióro wieczne E-motion Faber Castell (425 zł) – nie kupiłam go jak dotąd tylko dlatego, że rzadko piszę piórem. Ale może pisałabym, gdybym miała takie pióro?