Podczas tegorocznej edycji Nowych Horyzontów obejrzałam sporo filmów, które do kin wchodzą dopiero teraz lub nawet za kilka miesięcy. Przyjrzyjcie im się - na pewno znajdziecie coś dla siebie!
14. Teraz dobrze, wtedy źle (Ji-geum-eun-mat-go-geu-ddae-neun-teul-li-da, reż. Sang-soo Hong, 2015) – 4/10
Moja bodajże największa festiwalowa trauma: godzina drewnianych rozmów o niczym i druga godzinach takich samych rozmów, tyle że po pijaku. Na „Teraz dobrze, wtedy źle” skusiłam się pod wpływem wysokich ocen znajomych i szybko przyszło mi tego pożałować: seans był doświadczeniem nieznośnie przykrym i nieskończenie męczącym.
Począwszy od dosyć banalnego pomysłu na konstrukcję (ta sama historia w dwóch alternatywnych wersjach wydarzeń), a skończywszy na samych bohaterach i wypowiadanych przez nich potwornych kwestiach, wszystko nuży tu i zmusza do wypatrywania z utęsknieniem końca. Podczas niszowego festiwalu filmowego w niewielkim mieście reżyser Ham Chun-su poznaje przypadkiem młodziutką malarkę Soo-young Bang. Nie wiedzieć w sumie czemu ta dwójka przypada sobie do gustu i kontynuuje znajomość przy akompaniamencie sporych ilości alkoholu. Wynikiem są niezręczne dialogi i atmosfera pełna zakłopotania: każda scena z udziałem tej pary przypomina pierwsze randki, na których nie wiadomo do końca, co powiedzieć i mówi się bez ładu i składu, popełniając po drodze liczne gafy. Nie jest to jednak w tym przypadku ani zabawne ani ujmująco szczere: chwile te uchwycone zostały z niemal reporterską skrupulatnością i w efekcie widz męczy się przez dwie godziny, obserwując rozkwit romansu tak pozbawionego chemii, że aż robi się przykro. To usztywnienie może być zabiegiem celowym, może być jednak także wynikiem nieudolności reżysera; tak czy inaczej trudno czerpać przyjemność z seansu, który jest jak niekończące się piekło nieudanych randek.
Być może to kwestia odrębnego kręgu kulturowego, jeśli jednak na tym polega problem, to umawianie się z Koreańczykiem musi być doświadczeniem niesamowicie bolesnym.





